Ja też zimy nie lubię. Okropecznie wprost nie lubię. A śnieg jak leżał, tak leży. Na szczęście w ilości niewielkiej.
Sen zimowy trwa nadal, rano muszę się skopywać z wyrka. I jakoś coraz ciężej mi to idzie. Mam nadzieję, że wiosną się obudzę
Ofelia wczoraj krążyła niczym satelita wokół garnka z barszczykiem, z którego wyjęłam dwie gęsie szyje i obskubywałam z mięsa. Łaziła, mruczała, barankowała, ale chyba sama nie wiedziała, co chciała, bo jak jej dałam parę kawałków mięsa, to zjadła jeden, resztę olała. Pojęcia nie mam, co ten kot sobie myśli w tej małej łepetynie. Że co, że jak ja coś robię w kuchni, to zawsze i na pewno mam w ręku jakieś niesamowicie pyszne przysmaki? Nawet jak kroję cebulę? (cebulę wczoraj jej podsunęłam pod nos, żeby dotarło do tych paru szarych komórek, że tu nic dla kota nie ma; niestety nie dotarło)
Czarnidełko jak to Czarnidełko - zjada grzecznie swojego barfa i nic więcej kotka nie interesuje. Poza kuleczkami i spaniem na moim podołku. Czarnidełko jest kochane
