ja się jaram (jak flota Stannisa Baratheona, he, he) "The Walking Dead"....
i nie, że bo zombie, choć to moi ulubieni bohaterowie filmów z dreszczykiem ;>
Może i to jest pogłębienie psychologiczne na miarę nieco głębszej kałuży, masówa i w ogóle lekkostrawna papka popkulturowa, ale mnie się podoba to, co pokazuje reżyser: jak mocno i jak szybko zdegenerują się zasady ogólnospołeczne, normy kulturowe, w obliczu upadku wszelkich instytucji prawnych. W obliczu całkowitej znisty dotychczasowego świata i cywilizacji.
Zombie są tu jako podkręcający atmosferę dodatek, taki pieprz dla akcji, no bo skoro na każdym kroku trzeba mieć oczy wokół głowy, coby nas nie użarł lub nie podrapał łażący nieboszczyk, przez co na bank zzombiejemy także - to wobec takiego zagrożenia puszczają wszelkie inne hamulce i znikają wszelkie zasady poza "muszę przeżyć za wszelką cenę"...
A! baj de łej.
Jako że temat horroru fascynuje mnie od lat, ogłaszam konkurs na najbardziej idiotyczny film grozy/tytuł filmu grozy.
Na razie w moim rankingu tytułów prym wiodą:
"Rekin-widmo" - o mściwym duchu rekina rozrabiającym w nadmorskim kurorcie

"Megamacki kontra megaszczęki" - z natychmiastowymi skojarzeniami typu "Megacipki kontra meganogogłaszczki"
W kategorii głupich filmów na razie palmę pierwszeństwa dzierży dumnie "Abraham Lincoln contra zombie"....