U nas pies w zasadzie kocich misek nie rusza (chyba że coś mu baaardzo zapachnie, a suche woli swoje), no i są rozdzielone, stworki dostają w tym samym czasie, kotu psie nie smakuje.Ale damy radę.

Jadę po gastro i recovery, bo jeszcze przed chwilą wet zadzwonił z prośbą o przytrzymanie kota w czasie usg i pobrania krwi. Kot w lecznicy, a pana, który z nim przyszedł z tejże lecznicy pogotowie zabrało.

Kot został. Nie wiem, co dalej, ale się dowiem.
Ta pogoda jest fatalna dla ciśnieniowców i sercowców.
Siostra na piątek sobie już wolne w robocie załatwiła, żeby łatwiej było ogarnąć te pierwsze dni Kumiko w nowym domku (tak jak z psiokoceniem było nam we dwie łatwiej, tak teraz myślę, że też we dwie będzie lepiej. I jak cały czas we dwie będziemy, to żadno z trójki nie poczuje się opuszczone, bo 4 ręce do głasków będą.)
Przed chwilą rozmawiałam z naszą mamą przez telefon. Spytała się czy Warszawianka już na pewno do nas jedzie.
Bo mówi, że imienia pewnie nie zapamięta i przekręcać będzie, a jak będzie mówić o malutkiej Warszawianka, to będzie wiadomo, o kogo chodzi.
