



Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
puszatek pisze::1luvu:![]()
to bardzo się cieszę, że zostajecie...przydałoby się jakieś imię dla chyba już...niego
puszatek pisze::1luvu:![]()
to bardzo się cieszę, że zostajecie...przydałoby się jakieś imię dla chyba już...niego
wilber pisze:puszatek pisze::1luvu:![]()
to bardzo się cieszę, że zostajecie...przydałoby się jakieś imię dla chyba już...niego
Może Święty Byk ?![]()
Jakoś nie mam "drygu" do nadawania imion, przeważnie wychodzą mi jakieś łamańce językowe, skróty od zdrobnień, typu : Pruszyn, czy Maluda Maludyński.
Krowa pewnie zostanie Krową![]()
On ci to On, z charakteru też "On"trochę niestety, bo dla "Onej" miałabym dom u znajomych, taki, ze mogłabym oddać w ciemno. Zmarła im niedawno kotka staruszka na raka, taka właśnie krówka, gdyby małe okazało się dziewczynką, to przy zaangażowaniu reszty znajomych dałoby się namówić ich na wzięcie Krowy.
Krowa zaczyna się bawić, podbiega do Maludy i "daje mu z liścia" łapuńką mniejszą niż maludyński nos, włazi mu do miski i wgryza się w ogon.
Pruszyn trzyma dystans, w tamtym roku bardzo się zaangażował w maluchy, mył je, opiekował się nimi i kiepsko zniósł ich oddanie, miał ewidentną deprechę, zaburzyło to też trochę relacje miedzy nim i Maludą, sytuacja normowała się ze trzy miesiące. Teraz omija małego, liźnie go przechodząc, ale nie matkuje mu jak tamtym i jak Maludzie, nie biegnie na każdy pisk.
Tak sobie myślę, że powinny być jakieś smoczki- gryzaki dla kociąt, tak "cmokta" swoje, albo moje palce, ze w końcu któryś odgryziea ciamka przy tym, mlaczcze, ślini, traktorzy....a jak sie złości, jak mu zabiorę memłanego palca.
Krowa pomału poznaje nowe smaki, żółtko przepiórcze jest "be", rozmoczony w mleku chrupek jest "be", surowa wołowina jest "mniam" - drapieżnik jak nic![]()
Oczywiście wszystko w ilościach dostosowanych do Krowy, żółtka kilka kropel, chrupki trzy, wołowiny zgodnie z radą 1/4 małego paznokcia.
Z kupalami dalej nie jest idealnie, trzy razy zmieniałam mleko, żadne mu za dobrze nie służy, feline milk nie dostałam, w jednej lecznicy obiecali sprowadzić, ale dzisiaj dzwoniłam i tez dooopa. Trudno jakoś damy rade na tym co jest, za chwilę mam nadzieję sam już będzie jadł.
Zastanawiam się, czy można zacmoktać i zamiziać takie małe na tak zwaną śmierćbo chyba jestem blisko
![]()
![]()
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości