Elmer puszcza śmierdzące bąki
I to jest dramat, wczoraj dwie godziny spędził turlając się po moich kolanach, ale jak wyłożył brzucha do góry i przyszedł czas na głaskanie po bębenku, to czułam się jak w komorze gazowej
W końcu nie wytrzymałam siedzenia w tej chmurze, TŻ z zasłoniętym nosem też patrzył na mnie z wyrzutem w oczach i mały musiał wrócić do klatki.
Mam foty, ale w drugim telefonie

więc będą jutro.
Po moim wyjeździe koty lały z tęsknoty, ale i z układania sobie hierarchii na nowo - Sylwek był dominujący, po jego wyjeździe trzeba było sprawy ułożyć na nowo. Teraz dominująca jest Lola, lata z ogonem w górze, jest myta przez Daffy'ego przy każdej okazji, tłucze go trochę bardziej, to ona decyduje, kiedy jest czas na zabawę, a kiedy na spanie. Poza tym zrobiła się wydrzymorda
Daffy jest bardzo przytulasty, w zasadzie każdą wolną chwilę spędza nam na kolanach. Jak chłopcy siedzą i grają, to Daffy potrafi siedzieć na nich dobre kilka godzin i spać. Jest też strasznie ciapowaty, wczoraj o drugiej w nocy zrzucił z szafki szereg butelek

nic się nie stłukło, o dziwo, ale sąsiedzi na pewno musieli się poderwać z łóżek.
Domek dla nich się wykruszył, ale mailuję sobie od tygodnia z kolejnym. Zobaczymy. Nie spieszy mi się, chce wysterylizować Lolę.
Trochę u nas krucho finansowo, ale pierwszy niedługo, więc sobie spokojnie poczekam do tego czasu...