Moje koty XI. Impreza (nie)wykopaliskowa - czerwiec :))

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw maja 24, 2012 12:38 Re: Moje koty XI. Tym razem nic o nas, bez nas :)

Praktyki robotnicze w ZPOW Łowicz, obecnie FORTUNA.
Nie jadam, nie kupuję, nie dotykam, omijam z daleka :twisted:
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 24, 2012 12:52 Re: Moje koty XI. Tym razem nic o nas, bez nas :)

Mam tak ze stoiskami mleczarskimi i podejrzanie tanimi sklepami samoobsługowymi - praktyki robotnicze WSS SPOŁEM :mrgreen:
Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek

AYO

Avatar użytkownika
 
Posty: 20047
Od: Śro gru 17, 2008 20:56
Lokalizacja: Wolne Miasto Gdańsk

Post » Czw maja 24, 2012 12:55 Re: Moje koty XI. Tym razem nic o nas, bez nas :)

AYO pisze:Mam tak ze stoiskami mleczarskimi i podejrzanie tanimi sklepami samoobsługowymi - praktyki robotnicze WSS SPOŁEM :mrgreen:

Praktyki robotnicze :lol: kto przeżył, ten wie :twisted:
Wie, że czego oczy nie widzą to gardło przełknie :lol:
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 24, 2012 12:59 Re: Moje koty XI. Tym razem nic o nas, bez nas :)

:piwa:

W gdańskiej DAGOMIE, która nadal istnieje, były ciekawsze hece niż u mnie, porównywalne jak sądzę z Łowiczem, bo Dagoma robi musztardy :mrgreen:
Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek

AYO

Avatar użytkownika
 
Posty: 20047
Od: Śro gru 17, 2008 20:56
Lokalizacja: Wolne Miasto Gdańsk

Post » Czw maja 24, 2012 13:10 Re: Moje koty XI. Tym razem nic o nas, bez nas :)

:piwa: A Łowicz m.in przetwory z pomidorów :strach: ooooo nie, nigdy.
Kolega pracował w wytwórni pasztetów :idea: Nic dziwnego, że nigdy już przenigdy nie jadł kupowanego w sklepie. I nie chciał powiedzieć co tam wkładali, tylko zielonkawy się robił 8)
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 24, 2012 13:25 Re: Moje koty XI. Tym razem nic o nas, bez nas :)

Ech, byli czasy 8)
Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek

AYO

Avatar użytkownika
 
Posty: 20047
Od: Śro gru 17, 2008 20:56
Lokalizacja: Wolne Miasto Gdańsk

Post » Czw maja 24, 2012 13:29 Re: Moje koty XI. Tym razem nic o nas, bez nas :)

Byli 8)
Są nadal, tylko praktyk robotniczych nie ma, to i kontrolę się utraciło :)
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 24, 2012 13:31 Re: Moje koty XI. Tym razem nic o nas, bez nas :)

Mój szwagier po praktykach w jakieś stołówce zakładowej przez wiele lat nie jadał w żadnych tego typu placówkach ani barach mlecznych. A po praktykach w zakładzie wędliniarskim do dzisiaj nie jada parówek, a kotlety mielone to tylko od mamusi :lol:
19.11.10 - Tosia (*) - kocie dziecko, któremu los dał tak mało czasu
26.08.11 - Czikita (*) moja pierwsza kocia miłość - przyszła, zabrała moje serce i odeszła tak szybko
14.12.12 - Felciu (*) zawsze będziesz z nami
26.04.14 - Papaja (*) najsłodsza strachliwa królewna, takiej już nie będzie
31.07.17 - Rudolf (*) moja najukochańsza kocia pierdoła

AgaPap

 
Posty: 8937
Od: Pt sie 31, 2007 6:49
Lokalizacja: Katowice i trochę Świdnica

Post » Czw maja 24, 2012 14:04 Re: Moje koty XI. Tym razem nic o nas, bez nas :)

AgaPap pisze:Mój szwagier po praktykach w jakieś stołówce zakładowej przez wiele lat nie jadał w żadnych tego typu placówkach ani barach mlecznych. A po praktykach w zakładzie wędliniarskim do dzisiaj nie jada parówek, a kotlety mielone to tylko od mamusi :lol:

Po mniej więcej dwóch tygodniach na praktykach robotniczych, odwiedzili mnie rodzice wraz z dziadkiem moim ukochanym, purystą jedzeniowym wielkim. Przedstawiałam sobą obraz nędzy i rozpaczy, albowiem spałam mało, za to bawiłam się intensywnie 8) W każdym razie popadło i pracowałam w kuchni *
Była to paskudna praca, a głównie odstręczająca od jedzenia gdy było się po drugiej stronie okienka. Zupa kalafiorowa - kalafiory gotowało się (ot rzucało do gara), a ewentualne gąsiennice wybierało się łyżką cedzakową bo wypływały po ugotowaniu, bleee. Nie chcecie wiedzieć jak wyglądał w poniedziałek, przywożony w piątek ogromny blok mrożonych ryb, bo leżał sobie w balii od tegoż piątku do poniedziałku :strach: I ten "zapach" z kuchni...No nie dziwne więc, że jedynym moim pożywieniem był suchy chleb, kalorii zaś i poweru dostarczały płyny 8)
Przyjchali rodzice i zabrali mnie na obiad do restauracji, najlepszej w Łowiczu, co nie oznacza, że dobrej - ne,ne,ne. Ale podstawę stanowiła jedna rzecz - nie widziałam jak to robią :idea: W każdym razie dokonaliśmy zamówienia, podano obiad i nagle, po jakimś czasie uderzyła mnie dziwaczna cisza wokół mnie. Podnoszę głowę znad talerza, przerywam łapczywe pożeranie i widzę wpatrzone we mnie ze zgrozą oczy rodziców i dziadka. Po chwili, milczenie przerwała skonsternowana mama - Kasiu, czy was tutaj nie karmią?
Eeeee, karmią, ale nie jem bo się brzydzę. Ach tak, zauważyła mama - bo nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że właśnie zjadłaś czwartą porcję?
W następstwie, mój ukochany dziadek przyjeżdżał prawie codziennie do Łowicza i zabierał mnie do restauracji na obiad. Pilnując, żebym zamawiała wyłącznie czyste kawałki mięsa co do których nie ma watpliwości (teoretycznie), że nikt ich przede mną nie konsumował :)


* do ZPOW poszłam za karę nieco później. Kucharki kradły i to bezczelnie, jedzenia brakowało, wszyscy się buntowali. Oczywiście gdy przyszło co do czego wystąpiłam tylko ja. No i pecha miałam bo kierowniczka, organizatorka praktyk też kradła :evil:
W zakładzie było śmiesznie, przyszłam karnie i zaraz jeszcze podpadłam, oczywiście damskim harpiom z produkcji. Dostawałam więc najgorsze możliwe roboty, ale koledzy mnie wyręczali. To z kolei doprowadzało do pasji przedstawicielki proletariatu, tzn chciałam powiedziec ludu pracującego miast i wsi :evil: W końcu pilnowały głównie tego, żeby odganiać ode mnie kolegów. A ja się jakoś wymigiwałam. Aż w końcu sama "majstrowa" główna czy jak jej tam, wezwała mnie do najgorszej roboty w całym ZPOW, już gorzej być nie mogło - łapanie lecących z taśmy puszek z groszkiem zielonym :strach: Upał, pot, smród, cholernie ciężkie kontenery i te pieprzone groszki, a jak się nie złapało to się blokowała tasma i była afera na powiat cały albo i województwo. O nie, ja nie chcę tego robić. Więc powiedziałam majstrowej - ja tego robić nie będę, to nie jest praca dla mnie. Powiedziałam to charakterystycznym dla siebie tonem więc aplauzu nie wzbudziłam, przeciwnie wrogość klasowa zaiskrzyła jak nigdy przedtem. O skończymy z tymi fanaberiami powiedziała z satysfakcją majstrowa. A ja na to - zwymiotuję niestety, z buzią wdzięcznie złożoną w ciup :)
Robić, nie wygłupiać się, zawrzeczała z satysfkacją majstrowa.
No to zwymiotowałam z wdziękiem do kontenera z puszkami :P bo zawsze umiałam rzygać na zawołanie (i nie tylko rzygać 8) ).
I się zrobił dym, babsko się przestraszyło, że mi się coś stało, odesłano mnie do lekarza i tak przez ostatnie 2 dni praktyk byłam już prawdziwą świętą krową :)
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 24, 2012 15:43 Re: Moje koty XI. Tym razem nic o nas, bez nas :)

A mi opowiadał znajomy rodziny, stary żeglarz, wagabunda, co nie z jednego pieca jadł chleb, jak się robiło paprykarz szczeciński, bo miał okazję i tam pracować.
W każdym razie etykieta przemilcza wiele składników :twisted:
Na szczęście nie jadam, ale jako dziecko, a owszem - lubiłam.

A, i jeszcze wiem, jak się doprawia przetwory Dawtony. Też już unikam.

Ogólnie - dobrze nie wiedzieć. A jak się wie - dobrze nie tykać :lol:
Obrazek Obrazek
W moim domu koty bawią się strzykawkami. A jednak patologia czai się gdzie indziej...

joshua_ada

Avatar użytkownika
 
Posty: 9851
Od: Pon gru 03, 2007 8:41

Post » Czw maja 24, 2012 15:50 Re: Moje koty XI. Tym razem nic o nas, bez nas :)

:ryk: Cudne macie wspomnienia :D
Ja praktyk robotniczych już nie zaliczyłam, ale udało mi się poznać "od kuchni" stołówki w akademiku oraz w hotelu robotniczym :strach:
Jako zbuntowana małolata, kończąc szkołę podstawową, postanowiłam, iż nie pójde do ogólniaka, bo tam idą kujony, pójdę sobie do szkoły zawodowej - fryzjerskiej. Mamuska rwała włosy z głowy, próbowała mnie odwieść od tego pomysłu jak tylko mogła, prosiła, groziła - efektem tych dyskusji był kompromis, że pójde chociaż do technikum. A fryzjerskiego nie było, było za to gastronomiczne :roll: Khem, ja i szkoła gastronomiczna - to już samo w sobie jest dość egzotyczne zestawienie. A w tejże własnie szkole, koszmarnej także i pod innymi wzgledami, były tzw. praktyki we wspomnianych wyżej lokalach, w których traktowano nas jak darmową siłę roboczą "do wszystkiego".
Najgorszy był widok prusaków zasuwających po kuchni :strach: bleee...
No i mam wspomnienia podobne jak Casica - w obydwóch stołówkach podpadłam paniom kierowniczkom oraz innym paniom kucharkom :twisted:

skaskaNH

Avatar użytkownika
 
Posty: 21090
Od: Pt lut 03, 2006 0:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw maja 24, 2012 16:02 Re: Moje koty XI. Tym razem nic o nas, bez nas :)

Paprykarz szczeciński czyli żelazny element zestawu zywieniowego młodego archeologa na praktykach :lol: dla niektórych do chwili obecnej zestaw żelazny bez którego w teren ani rusz.
No cóż, ryż w tym czymś nie zawsze okazywał się ryżem... rozumiecie prawda? Wiecie co jeszcze bywa białe i obłe? :twisted:
Po stwierdzeniu iż białe i obłe nie jest niestety napęczniałym ryżem, przeszłam na zestaw wykopaliskowy nr 2 - chleb z masłem, na nim żółty ser i powidła. Dało się zjeść. W ogóle Polak potrafi i wszystko da się zrobić.
Pamiętacie ohydną wódkę o nazwie "stołowa"? Brrrr, jak sobie pomyślę to do tej pory mnie wstrząsa. Odór był nieprawdopodobny. Ale wystarczyło na 1/2 litra wlać dwie krople miętowe i odór znikał, dało się pić :lol:

Szkoła gastronomiczna? :o No zupełnie mi się z nią nie kojarzysz. Jakoś zacięcia do gotowania nie stwierdzono :lol:
Ale talent do "podpadania" miałam zawsze, zwłaszcza panie mnie nie lubiły, zawsze i niezmiennie psuły mój miły umysł młodego dziewczęcia :roll:
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw maja 24, 2012 16:17 Re: Moje koty XI. Tym razem nic o nas, bez nas :)

casica pisze:
AYO pisze:Mam tak ze stoiskami mleczarskimi i podejrzanie tanimi sklepami samoobsługowymi - praktyki robotnicze WSS SPOŁEM :mrgreen:

Praktyki robotnicze :lol: kto przeżył, ten wie :twisted:
Wie, że czego oczy nie widzą to gardło przełknie :lol:

Ja, na szczęście, praktyki robotnicze spędziłam w lesie, trzebiąc szkółki leśne od czwartej rano :evil:
W związku z tym nie wiem, co jem :mrgreen:
Anna i tylko cztery koty :(

anna57

Avatar użytkownika
 
Posty: 13052
Od: Wto kwi 27, 2004 10:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw maja 24, 2012 16:18 Re: Moje koty XI. Tym razem nic o nas, bez nas :)

casica pisze:
Szkoła gastronomiczna? :o No zupełnie mi się z nią nie kojarzysz. Jakoś zacięcia do gotowania nie stwierdzono :lol:

Nie dziwi mnie to, bo ja się sama sobie z nią nie kojarzę :twisted:
Kuchnia nie jest moim ulubionym miejscem w domu ;)
Nie wytrzymałam tam zresztą długo, zaledwie jeden rok, a i to pozostawiło traumę w mej młodzieńczej psychice :twisted: (generalnie najgorzej wspominam atmosferę w szkole, terror niemalże, czepianie się o wszystko, jakieś prace po godzinach pt. sprzątanie terenu itp, koszmarne praktyki, na ktorych zasuwało się za innych za friko - uczniowie zawodówki dostawali np. pensje, jako pracownicy młodociani, zaś uczniowie technikum - jakieś groszowe kwoty. Ja za taką "pensję" nabyłam... khem... :oops: wino proste zwane potocznie jabolem - co obrazuje mniej więcej wysokość owego "wynagrodzenia".
Inna sprawa, że załapałam się akurat na okres przejściowy, czyli rok 88/89, więc były to jeszcze tzw. ciekawe realia rodem z PRL-u :twisted:

skaskaNH

Avatar użytkownika
 
Posty: 21090
Od: Pt lut 03, 2006 0:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw maja 24, 2012 16:35 Re: Moje koty XI. Tym razem nic o nas, bez nas :)

Ha, praktyka robotnicza w mleczarni - na szczęście mleka nie piłam już wcześniej, ale kefiru nie ruszałam przez lata.
Za to byłam twarda i nie dałam się zniechęcić po praktykach na Węgrzech w winnicy z wytwórnią win i sadach z wytwórnią palinki, wychodząc z założenia że to zdezynfekowane jest :lol: .
KK1, KK2, Kocia Koalicja 3
ROWERZYŚCI TO ZUO!

Monostra

Avatar użytkownika
 
Posty: 12552
Od: Śro lut 08, 2006 21:42
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter i 35 gości