Ja to pamiętam jakie emocje szarpały tymi ludźmi

.
Mój ojciec jeździł regularnie na takie 4-dniowe turnieje, zawsze zabierał mnie ze sobą, bardzo mi to odpowiadało bo jeździliśmy tylko we dwójkę, a rozsądku w domu to pilnowała tylko moja mama, więc od razu jak tylko zajeżdżaliśmy na miejsce to kupował mi największą paczkę czipsów jaka była ( wówczas uwielbiałam ) jadłam ją potem przez 4 dni

. No, ale gra wzbudzała naprawdę szalone emocje, jak oni się tam kłócili, zwłaszcza, że to jednak gra w parach więc trzeba mieć z tym partnerem jakieś porozumienie, a jak się tak stało, że porozumienie gdzieś się zagubiło to... oj

. Sypało się mięcho, zapsuły mnie te wyjazdy bardzo, a miałam wtedy niewiele lat

.
Ale też się nie dziwię, każdy lubi wygrywać

.