A dzisiaj nad ranem KTOŚ spał w moim łóżeczku. Konkretniej to grzał mi nerki. I, o ile zdążyłam się zorientować, za duże i za szorstkie
toto na kota było

Wczoraj po południu też chyba kimało gdzieś na kołdrze, w tzw.
nogach. Całe dyplomowanie dało mi tak w tyłek, że wczorajszy dzień w sumie przespałam

. Fakt,że to też był najlepszy sposób na ból głowy. Powietrze ze mnie wczoraj zupełnie uszło.
Nowa karma nadal w cenie. U kotów też... Tosia dzisiaj rano łapką wyjmowała chrupki ze słoiczka

Poza tym Karol dwukrotnie zrobił włam do skrzynki z Sabinową karmą

Jego łupem padły dwie tacki

Za pierwszym razem nie zabezpieczyłam, nea culpa. Jakoś uznałam, ze koty potrafią czytać i psiego jedzenia nie ruszą przecież...
Za drugim razem czort burakowaty pokonał zabezpieczenia.
Z relacji psio-kocich: jedząca śniadanie Saba stała się ciekawym obiektem badań Melki, która to obwąchała dokładnie jej ogon, nogi. Mela normalnie non stop przyprawia mnie o taką minę, o:

Tosia zintegrowała się z "maluchami" - zdarza jej się leżeć na stole, na którym spoczywa już jakiś fraczek

I nic
Dzisiaj rano Saba obwarczała dość konkretnie - zęby, postawa i te sprawy - Tosię. Jakieś już nieciekawe wizje miałam

. Nie wiem, o co im poszło: Tosia siedziała w drzwiach, może Saba chciała wyjść z kuchni, nie wiem. Zosia dla odmiany ma jakąś rankę na uchu - coś siedziało w nocy chyba (nie imputuję, ze mi Saba koty nadgryza

Tak se piszę, dla siebie). Zofijek to zdecydowanie najbardziej zachowawczy kotek: syczy na potęgę, jeży się tak, że naprawdę wygląda jak wyprana w jakimś preparacie zwiększającym objętość sierści dwukrotnie

Zosia to taki do bólu
mójkot - do nikogo innego nie przyjdzie. Nie wiem, czy mnie to cieszy. Przekręcę się i co?
Poranny spacer był zupełnym zaskoczeniem: Sabinek chodził i chodził, i chodził, i ... trza było ją do domu niemal ciągnąć. A nie zauważyłam, by okolica zyskała specjalnie na atrakcyjności od wczorajszego wieczoru

No chyba że poranna psia prasa donosiła o jakichś ważnych w życiu szczekaczy wydarzeniach. W ogóle była jakaś inna niż dotąd: zawsze czekała w swoim posłanku, aż ją zawołam i pójdziemy na spacer, dzisiaj od siódmej rano (przynajmniej o tej porze zaczęłam jako tako jarzyć, że coś się dzieje) obudziły mnie odgłosy rzucanego po parkiecie skórzanego ucha
Saba dostanie dzisiaj swój... jak to się zwie? Srebrny taki dzyndzołek z namiarami na mnie - w razie jakby co

Problem w tym, że odłożyłam go na chwilę i ... wcięło. Jak ktoś wspominał w wątku Anuk: muszę przeanalizować wyrazy kocich pyszczków: ten, który wyglądać będzie najniewinniej, z pewnością maczał w tym pazurki
