"Przewlekłam" sobie grypę i teraz mam od trzech tygodni taką zabawę, że jeszcze chwilka, a wybiorę się do lekarza

, więc króciutko.
Dokocenie Anulki było wzorcowo-wzorcowe. Zero problemów! Przynajmniej ja nie widziałam takowych, ale Anulce wyobraźni nie brakuje, więc problemów miała masę typu prycha źle, nie prycha źle, podchodzi do kociaka źle, nie podchodzi źle itd, itp. Czekałam tylko jak pogna do sklepu po jakiś czujnik oddechu. Żeby pocieszyć Marię - panikowanie było intensywne, ale krótkotrwałe i bezproblemowo dało się przeżyć. W każdym razie wśród zakoconych nie znam osoby, której IQ okresowo nie spadałoby poniżej poziomu Benka

Podsumowując - jak Anulka przypomniała o swojej "działalności" przy sterylkach kotów, to nawet nie ma co wspominać o dokacaniu. Dokacanie to był pikuś, małe pyffffko, bzdecik itd
Dobrze, że weci mieli wyjątkowo duże poczucie humoru, bo w przeciwnym wypadku skończyłoby się popełnieniem przez nich sepuku, bądź ciężkimi uszkodzeniami ciała Anulki hihihihi
W każdym razie życzyłabym sobie, żeby moje kociaki trafiały do takich panikar i wetomęczycieli
Mario zawsze można wyłączyć telefon tak na 24 godziny 