Namierzyłam
Nie sprawdził się i musiał odejść w niebyt, bliźniaki rosną jak na drożdżach, nie bardzo wiem, co z nimi zrobić potem.
Ale przy okazji o czymś innym. Ostatnimi dniami wrą u mnie prace wykopaliskowo-remontowe, to i sąsiedztwo mocno zainteresowane i współczulne. Świdra pożyczą, poziomicę doniosą, pokiwać głową i poradzić przyjdą, albo po prostu postać przy płocie w czas kanikuły mają ochotę i pogaworzyć chwilę z moimi panami robotnikami, bo tu się wszyscy znają.
Dzisiaj przyszedł pan sąsiad z domu naprzeciwko i woła do mnie już przez ulicę, że ma coś dla mnie
I pokazuje mi fotkę. Patrzę- powódź. Tamta powódź. Dużo wody...
-No rzeczywiście, straszna tamta powódź była, musieliście tu przejść horror najprawdziwszy, nie dziwota, że w tym roku taki strach na okolicę padł...
Sąsiad patrzy na mnie, jakby szczególnej reakcji oczekiwał, to ja dalej, że taki mi przykro, że musieli przez to przechodzić, itd....
A on milczy i czeka. To pytam : a to na której uliczce ten dramat?
-To pani dom przecież, fotę od nas z dachu robiłem

Eeeee.........
