Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie lut 17, 2008 19:09

Opowieść dwudziesta czwarta

„ Niebawem dowiedziałem się kim są ci niezwykli ludzie, którym przyszło towarzyszyć mi w drodze.
Nazywano ich Cyganami, a mieszkańcy wsi, przez które przejeżdżali patrzyli na nich z zaciekawieniem i z trwogą, zamykając domy i stajnie i zaganiając kury do kurników.
- Tabor, tabor jedzie ! – wołała dzieciarnia biegnąca obok wozów aż do miejsca za wsią, gdzie zatrzymywano konie.
Z wozów najpierw wysypywały się dzieci, a za nimi, dzwoniąc bransoletkami i kolczykami kobiety i dziewczęta.
Mężczyźni zaś wyjmowali z wozów miedziane kociołki, garnki i patelnie, po które wyciągały się ręce wieśniaków, a potem tabor ruszał w dalszą drogę. Na wozach liczono pieniądze, niewiadomo skąd pojawiały się kury i gęsi, odzywała się harmonia lub gitara…
A kiedy słońce zaczynało się chylić ku zachodowi szukano miejsca na kolejny popas…
Dzieci rozbiegały się w poszukiwaniu drewna na ognisko, a dorośli beztrosko wyciągali się na trawie.
Trzymałem się moich towarzyszy mając niezłomna pewność, że dzień po dniu zbliżam się do mojego miasta i choć każdej nocy mogłem wymknąć się z obozu i udać na samotną wędrówkę nie zrobiłem tego, bo byliśmy dziwnie do siebie podobni – kolorowi, bezdomni, niepewni kolejnego dnia…
Wieczorami siadałem poza kręgiem wyznaczanym przez ogień, słuchając pieśni i patrząc, jak córka Złotego kolczyka i Kolorowej Spódnicy tańczy w blasku płomieni…
Skwierczała przypiekana słonina, iskry strzelały w niebo, a ja – byłem szczęśliwy. Nie znaczyło to oczywiście, ze zapomniałem o swoich bliskich, wręcz przeciwnie – każdy dzień, każda noc zbliżały mnie do ukochanego miasta.
Któregoś razu – gdy wszystkie kociołki, garnki i patelnie zostały sprzedane, zdarzyło się cos dziwnego.
Kolorowa Spódnica usiadła przed wozem i z kieszeni fartucha wyjęła stare, zatłuszczone karty.
Pomyślałem, że za chwilę zasiądą do gry, tak jak to bywało w małym domku z werandą, ale…
- I co mnie czeka ? – zapytała młoda dziewczyna trwożnie rozglądając się dokoła.
- I co się boisz ?- zapytała Kolorowa Spódnica.
Nie przypuszczałem, że zna nasz język i nastawiłem uszu. Dziewczyna spojrzała na karty.
- Chciałabym…- zaczęła dziewczyna, ale Kolorowa Spódnica przerwała jej.
- Przełóż na trzy, od serca – powiedziała.
Dziewczyna przełożyła karty i wytarła rękę o sukienkę. Kolorowa Spódnica roześmiała się.
- Wiem, wiem, czego byś chciała .Bogatą być, szczęśliwą…
Kolorowa Spódnica chwyciła jej rękę i spojrzała na wnętrze dłoni.
- Ty jesteś z przeklętego miejsca, z mroku przychodzisz…Z domu, na który nie spogląda słońce…
Moje serce zadźwięczało jak dzwonek.
- Nie będziesz, nie będziesz …- zaśmiała się Kolorowa Spódnica – chyba, że zaprzesz się siebie…
Rozłożyła na ziemi karty i postukała w jedna z nich palcem.
- To ty, widzisz ? Za tobą krzyż, za tobą czarno…A tu, tutaj córka twoja…ona szczęśliwa będzie…Obok niej zwierzę się skrada, ono od śmierci ją ocali…
- A ja ? – dziewczyna tupnęła nogą. – a moje szczęście ?
- Tyś tutaj…Córka swojej ziemi, krew z krwi, zło ze zła…
Dziewczyna rozrzuciła karty nogą, a Kolorowa Spódnica roześmiała się w głos.
- A ty dalej losu zmienić nie chcesz…to niech będzie twardy dla ciebie…niech będzie…
Dziewczyna oddaliła się miotając przekleństwa i groźby, ale Kolorowa Spódnica trzy razy splunęła przez ramię, zebrała karty i otrzepała z trawy ubranie.
Wieczorem do obozowiska przybył człowiek w mundurze i wręczył Złotemu Kolczykowi urzędowe pismo.
Nie wiedziałem, co w nim było, ale tego wieczora przy ognisku panowało takie milczenie, ze słychać było syk płonących polan i trzask strzelających w niebo iskier.
Koło północy najstarszy z taboru wziął do ręki skrzypce.
Melodia, którą zagrały przejęła mnie lękiem – była dzika, pełna rozpaczy, z jedną fałszywą, jakby pękniętą nutą.
Wszyscy siedzieli dokoła ognie, w milczeniu, w ciszy, w której słychać było tylko zawodzenie skrzypiec.
Było w nim cos z porywistych wichrów jesieni, jęku drzew smaganych ulewą, trzasku płonących głowni i…wycia głodnych psów.
Słuchałem przejęty lekiem patrząc na tonące w mroku twarze ludzi, zaciśnięte usta, oczy płonące jak głownie…
Nad ranem ruszyliśmy w drogę, choć ognisko jeszcze tliło się resztką gałęzi.
Tabor ruszył w ciszy zostawiając za sobą las, w którym jeszcze nie zdążyły obudzić się ptaki…”
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie lut 17, 2008 19:35

Wow! dwie bajeczki :D

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie lut 17, 2008 20:24

Pamiętam ostatni,swobodny tabor. Uciekalam do obozu, gdy przyjeżdzali do mojego miasta i rozbijali sie na łąkach. Mój Dziadek kupowal u nich miedziane rurki do różnych maszyn, które naprawiał.
I wszystko to, co jutro przeczytacie, to najprawdziwsza prawda...widziałam to na wlasne oczy.
A wszystko opisalam na trasie Wieliczka - Wrocław - Wieliczka.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie lut 17, 2008 22:07

Do mojej wioski przez wiele lat przyjeżdżał zawsze ten sam tabor. Zatrzymywali się na tydzień, a czasem i dłużej. Byli jak dobrzy znajomi naszych rodziców (u nas nigdy nic nie ukradli), a my dzieciarnia każdy wieczór biegaliśmy do ich obozu posiedzieć przy ognisku, posłuchać jak grają i popatrzeć jak tańczą. Nawet pozwalali nam wchodzić do ich kolorowych wozów i bawić się z dziećmi na wielgachnych pierzynach :lol:
Moje dzieci chyba mi nie wierzą jak im o tym opowiadam.
Ostatnio edytowano Pon lut 18, 2008 22:51 przez Amika6, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

Każda przykrość nas dotyka, tylko niektóre szczególnie.

Amika6

Avatar użytkownika
 
Posty: 10614
Od: Śro sty 24, 2007 18:48
Lokalizacja: Chełm (Lubelskie)

Post » Pon lut 18, 2008 18:45

Opowieść dwudziesta piąta


„ Postawiono mnie na frędzlastej chuście rozłożonej na podłodze w kącie pokoju. Przed oczyma miałem białą ścianę, na której kołysały się cienie liści.
Kolorowa Spódnica stała nieruchomo oparta o parapet okna zapatrzona gdzieś tam, gdzie wśród zielonych łąk wiły się piaszczyste polne drogi, gdzie białymi pniami błyszczały brzozy zapraszając na cieniste polany…
Na dole, na schludnym zielonym trawniku bawiły się dzieci… Ich głosy odbijały się echem od ścian stojących w czworokącie domów.
Ale było to echo inne od leśnego echa – bliskie, płaskie, głuche. I nie brzmiała w nim ani jedna radosna nuta…
Wieczorami wymykałem się przez otwarte na oścież drzwi i czekałem, kiedy na podwórko zajadą wozy, aby zabrać nas w drogę…
Ale czas Mijal, a na miejskim bruku nie klaskały końskie kopyta…
Pewnego wieczoru mężczyźni rozpalili na środku podwórza ogromne ognisko i moje serce zabiło mocniej.
Ale skrzypce na próżno usiłowały wydobyć z siebie dawna, swobodną nutę…Może palce grajka utraciły dawna sprawność, a może skrzypce potrafiły śpiewać tylko w szczerym polu ?
I chociaż po staremu w miedzianym kotle bulgotał bigos, to jego smak był inny, kiedy nad ranem wylizywałem cynową miskę…
Rankiem przyszło dwu mężczyzn w szarych mundurach. Zwołali wszystkich i odczytali im Urzędowe Pismo, które Złoty Kolczyk przedarł na pół i rzucił im pod nogi.
W południe na podwórze przyjechała odkryta ciężarówka i dwu ludzi w roboczych drelichach załadowało na przyczepę resztkę drewna.
Ognisko rozgrabiono, a na trawniku pojawiły się tabliczki z napisem NIE NISZCZYĆ ZIELENI i NIE DEPTAĆ TRAWNIKÓW…
Dzieci zbite w ciasną gromadkę usiadły na pomalowanych na zielono ławkach, a Kolorowa Spódnica rozłożyła na podłodze karty i długo patrzyła w nie z pochmurną twarzą…
Mijał dzień za dniem, a ja na próżno czekałem, aż ruszymy w drogę.
Pewnego dnia nad podwórzem przeleciał klucz dzikich gęsi.
Na tle szarego, miejskiego nieba ich białe skrzydła lśniły czystym srebrem…Na podwórko przyszła starannie uczesana kobieta, aby zabrać dzieci do szkoły. Cisza, która zapadła nagle była ciężka i smutna…
Drugiego dnia dzieci pochowały się po kątach i starannie uczesana kobieta szukała ich całe przedpołudnie, ale ani jedno nie wychyliło się ze swojej kryjówki.
Dzień po dniu szarzały kwiaty na kolorowych spódnicach, a bransoletki traciły blask, zupełnie jakby żywiły się świeżym powietrzem i przestrzenią…
Złoty Kolczyk nie błyskał już bielą zębów, tylko z chmurną twarzą wychodził z domu rankiem, a powracał wieczorem pijany. Kładł się na podłodze, a Kolorowa Spódnica śpiewała mu, niby dziecku, kołysanki.
I wtedy domyśliłem się, że dotarłem do końca. Ze tabor nie wyruszy już w drogę, tylko uschnie i poszarzeje, jak ostatnie jesienne liście kurczowo trzymające się gałęzi…
W powietrzu wisiała ciężka cisza, nabrzmiewała, rosła, aż w końcu…
Któregoś wieczora Złoty Kolczyk wraz z innymi mężczyznami wyrwali z trawnika wszystkie tablice i ułożyli ogromny stos z ławek, krzeseł, stołów i desek wyrwanych z podłogi
Razem z płomieniem buchnęła w niebo dawna pieśń, kiedyś napełniająca serce niepohamowana radością, a dziś – przeszywająca je ostrym bólem.
Następnego ranka spadł pierwszy śnieg. Stojąc na oknie patrzyłem jaskrawo zielonymi oczyma jak kilka pań zagarnia dzieci do karnego szeregu i jak Złoty Kolczyk znika w towarzystwie dwu mężczyzn w szaro-niebieskich mundurach.
Powrócił wieczorem, z posiniaczoną twarzą i rozerwanym uchem…
Kiedy Kolorowa Spódnica obmywała mu twarz wymknąłem się z domu i zbiegłem na dół po schodach.
Wiedziałem, że nadszedł mój czas. Że świat wokół mnie zmienił się i lada chwila może w nim zabraknąć miejsca dla mnie…
Biegłem ciemnymi uliczkami, a płatki śniegu topniały mi na wąsach.
Widziałem, jak w piwnicznych okienkach błyszczą oczy innych kotów, ale był to chłodny, wrogi błysk, niepodobny do ciepłego spojrzenia Mruczka.
Odetchnąłem przebiegając przez pusty plac. Na chwilę zatrzymałem się, uniosłem głowę, ale śnieg padał tak gęsto, że nie widać było gwiazd.
Skręciłem w małą, wąską uliczkę, pragnąc przebiec przez nią jak najprędzej, gdy nagle usłyszałem dziwny głos – coś jakby cichy pisk , przypominający płacz zagubionego kociaka…
Stanąłem nasłuchując.
Głos dochodził ze szczytu kamiennych schodów, gdzie moje oczy wypatrzyły w mroku malutki tłumoczek.
To właśnie z niego wydobywał się ów dziwny głos.
Wsunąłem nos do środka i ze zdumieniem dostrzegłem malutka twarzyczkę dziecka. Drobne paluszki mocno chwyciły mnie za futro i poczułem, jak bardzo są zimne. Zwinąłem się w kłębek na tłumoczku i przysunąłem policzek do twarzy dziecka.
Kiedy płacz ucichł, a małe rączki zrobiły się cieplejsze podszedłem do ciężkich, drewnianych drzwi. Oparłem się o nie całym ciężarem, ale nie ustąpiły. Nie drgnęły nawet wtedy kiedy całym ciałem zawisłem na klamce.
Wyskoczyłem na kamienną poręcz, a z niej przeskoczyłem na parapet. Za szybą było ciemno, ale wydało m się, ze rozróżniam zarys łóżka i śpiącej na nim postaci .Zamiauczałem tak głośno, jak tylko się dało, raz, drugi i trzeci, dopóki śpiący nie usiadł na łóżku.
Jednym susem znalazłem się pod drzwiami i zamiauczałem raz jeszcze. Dziecko obudziło się i jego płacz dołączył do mojego wołania o pomoc.
Drzwi otworzyły się, a snop światła prawie mnie oślepił.
- A to co ? – rozległ się zdziwiony głos i wysoka postać pochyliła się nad tłumoczkiem. – Przecież to dziecko…Daję głowę, że słyszałam kota…
Już chciałem skoczyć w ciemność, ale nagle coś mnie powstrzymało.
- Jeszcze nie czas – szepnął ktoś tuż nad moim uchem, więc niepostrzeżenie wemknąłem się do środka i przycupnąłem pod drewnianymi schodami.”
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon lut 18, 2008 18:58

Jaki kochany ten nasz Brązowy Kot i jaki dzielny!!!

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon lut 18, 2008 20:08

Ciekawe, czyj jest ten dom i czy już znamy Dziecko? 8O
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Pon lut 18, 2008 20:49

Obrazek

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pon lut 18, 2008 22:05

Byłam, przeczytałam, dziękuję !!!
ObrazekObrazek Zawsze będe Cię kochać Gemusiu :*
_________________
Obrazek

Trinity36

 
Posty: 4118
Od: Pon lip 09, 2007 20:58
Lokalizacja: Kraina Latających Scyzoryków

Post » Pon lut 18, 2008 22:06

Pewnie, że znacie. I Dziecko i dom ...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon lut 18, 2008 22:32

Amika6 pisze:Moje dzieci chyba mi nie wierzą jak im o tym opowiadam.

Amika jam nie Twoje dziecko, ale tez bym pewnie nie uwierzyla ze byly takie czasy...... :(

a chcielabym pamietac i wierzyc.. :oops: bo to cudne bylo...

caty - wiele o tym watku slyszalam, wiele czytalam, ale weszlam tu dopiero dzisiaj, i wiesz co.. pieknie tu jest............................ kurcze no, pieknie.... az sie poplacze normalnie.... :roll:

mama007

 
Posty: 2724
Od: Czw lut 17, 2005 14:43
Lokalizacja: Chełm

Post » Pon lut 18, 2008 22:58

Ja pamiętam...te ogniska, w których płonęły podłogi, i dzieci spiące na ziemi - bo musiały miec "swoja wygodę" i gitary, i skrzypce ...mój mlodszy synal gra na skrzypcach, ja trochę rzadziej...ba, nawet pare słów romskich pamiętam - kadar mei muca - kocham mojego kotka :), to tak z dniem kota...
I żał mi tych taborów, tej tajemnicy, której dziś juz nie ma, ech, dinozaur ze mnie, a może uyda mi sie tamten czas ożywić ???
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto lut 19, 2008 8:00

caty pisze:Pewnie, że znacie. I Dziecko i dom ...


Pani Beata :?: :?: :?: A to dom to Dom dziecka :?:

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lut 19, 2008 8:14

Madziaki wieszczem roku 2008 !!!! Czyją córką była Beata ???
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto lut 19, 2008 9:16

Caty pięknie dziękuje za opowieść... sprawiasz, że z niecierpliwością wypatruję dnia następnego....

Wczoraj dostałam Książki. Dziękuję z całego serducha....

cos_tam82

 
Posty: 429
Od: Śro lip 11, 2007 10:41
Lokalizacja: Świnoujście

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: lucjan123 i 34 gości