O tak, Prozacu tonę łyknę i będzie dobrze!
Nie, nie, nie ma co (kogo co) podziwiać, tu na forum to ja mam taką listę osób do podziwiania, pewnie nie tylko ja.
Tak tylko się trochę poskarżyłam, może odrobinę ku przestrodze tym, którzy zbyt optymistycznie stają się opiekunami dwóch, czterech, sześciu itd. Chyba, że dodatkowe ręce do pomocy są, praca niewymagająca, a kasy i czasu dostatek. I zawsze oponuję twierdzeniom, że dwa a trzy to żadna różnica w kosztach. To nieprawda. Koszty to nie tylko kasa, która rośnie wprost proporcjonalnie do ilości kotów, to emocje i czas dodatkowo. Już nie wspominając co się dzieje w wypadku choroby (odpukać!).
Ja nie mam kotów koło domu, ja mam trzy w domu z możliwością wychodzenia. I dwa nie moje z możliwością wchodzenia
Te moje, Czitusia (16 lat), Balbisia(13), Cosia(11) nigdy nie zostały w ogrodzie nie tylko w nocy, ale nigdy też, gdy wychodzę do pracy i nie tylko. Wieczorem albo same się schodzą, albo pozgarniam podstępem

.
Balbisia włazi do kartonowego pudełka od lat i zabieram jak paczkę z ogrodu, a na Cosię chodzi się z koszyczkiem, jak na grzyby

Wskakuje głupolek i wracamy. Czitka wraca grzecznie sama.
Gorzej, jak muszę do pracy. Stawiają opór

Kilka dni temu wydłubywałam Cosię z beczki włażąc po drabince na drzewo, a czasowo już byłam na styk.
I takie tam opowieści, ale po co?
Wydajemy śniadanie, niedzielne
