z zaufanymi wetami jest tak - każdy ufa swojemu
(wątek znam)
Plan jest taki, żeby jutro zabrać go i wyrwać im opis leczenia (bo się nie mogłam doprosić)
wtedy pojechać daleko, daleko i się skonsultować
Plan dobry, byle go przeprowadzić z głową, bo jednak co awaryjny bliski wet na osiedlu, to jednak bliski wet
Ciachać go nie dam, skoro to nie piasek, ani inne kamienie
Póki latałam codziennie na płukanie pęcherza, to bez sensu było jechać (tramwajem) na drugi koniec miasta
Ale jak mi tu chcą kota otwierać, to ja jednak będę się zapierać tylnymi łapami
Co za szit, cała ta sytuacja
