Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lip 15, 2013 15:10 Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

W pełni się zgadzam z Praksedą :ok:
Wiatrusia [*] 27.09.2012 r. Kacperek [*] 02.12.2016 r.
Filemonek [*] 31.03.2017 r.

EVA2406

Avatar użytkownika
 
Posty: 7549
Od: Pt lip 27, 2007 13:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon lip 15, 2013 19:56 Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

A ja się trochę boję. Bo może Babunia jest jednak na coś chora, skoro jest tak chuda?
To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
Justynka [*] 26.8.2011 Piglunia [*] 29.9.2011 Babunia [*] 24.11.2014 Rysio [*] 10.10.2016 Ogrynia-zaginęła 8.10.2011 odnaleziona 25.02.2012 zm. 26.11.2018, Tosia [*] 25.03.2019

Iwonami

 
Posty: 5480
Od: Wto sie 10, 2010 21:53
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pon lip 15, 2013 20:00 Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

Też się zgadzam.
Dobro raz dane, wraca z podwójną siłą.
Kacperku[*]przepraszam Cię za to, co musiałam Ci dziś zrobić. Dziękuję Ci za 16,5 roku bycia razem.
05-1995-27-12-2011.:( :(
Rysio-16-02-2013 [*] :( :( Przecinak-Synuś-13-12-2016[*] :( :(
ObrazekObrazek

Hieny na pokład.
Dążymy do szczęścia, nie zadeptując trawników innym.
“Człowiek, który nie ma się czego bać, to człowiek, który nie ma czego kochać.”

meg11

 
Posty: 24524
Od: Wto sty 11, 2011 15:22
Lokalizacja: Radom

Post » Wto lip 16, 2013 7:01 Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

Iwonami pisze:A ja się trochę boję. Bo może Babunia jest jednak na coś chora, skoro jest tak chuda?


No trzeba by pobrać jej krew. Wiem, że to trudne w przypadku dzikuski ale wykonalne. Jak nie chcesz by straciła do Ciebie zaufanie, to ja mogę przyjść, ją odłowić i zanieść do weta.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto lip 16, 2013 12:19 Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

Złapanie jej i zawiezienie do lekarza niewiele zmieni. Bo jeśli jest chora, to nie skończy się na jednej wizycie, leku bez każdorazowej łapanki nie poda. Miała robione badania zanim trafiła do mnie do domu po 3 tygodniach, po pobycie w szpitaliku u delfinki. Wyniki nie były całkiem dobre, tyle mi powiedziano, bez szczegółowej analizy. Wtedy radzono dać jej czas, bo to mogło być spowodowane stresem. Ale od tamtej pory ona się ani o krok nie posunęła w oswajaniu. Jest jak było, bez zmian.
Ona ucieka nawet wtedy gdy jest oddalona o parę metrów i robi się krok w jej kierunku. Nie ma sensu jej stresować. To jest starowinka, ma wywieszony języczęk, kły lada moment wypadną, wystają jej z pysia. Dzisiaj słyszałam odgłosy mruczanda z jej strony. Zresztą podanie Strongholda też jest mało prawdopodobne z powodu tu opisanego.
Dodam jeszcze, że osobiście świerzbowca w uszach Rysia nie widzę, tylko jemu mogę zajrzeć do środka ucha. Ale widuję go z łapką w uchu, Tosię też, poza tym i tak jest pora na odrobaczenie.
Tasiemca ani robali w qupach nie widzę, więc Stronghold powinien wystarczyć.
To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
Justynka [*] 26.8.2011 Piglunia [*] 29.9.2011 Babunia [*] 24.11.2014 Rysio [*] 10.10.2016 Ogrynia-zaginęła 8.10.2011 odnaleziona 25.02.2012 zm. 26.11.2018, Tosia [*] 25.03.2019

Iwonami

 
Posty: 5480
Od: Wto sie 10, 2010 21:53
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto lip 16, 2013 12:51 Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

Iwonami pisze:Złapanie jej i zawiezienie do lekarza niewiele zmieni. Bo jeśli jest chora, to nie skończy się na jednej wizycie, leku bez każdorazowej łapanki nie poda. Miała robione badania zanim trafiła do mnie do domu po 3 tygodniach, po pobycie w szpitaliku u delfinki. Wyniki nie były całkiem dobre, tyle mi powiedziano, bez szczegółowej analizy. Wtedy radzono dać jej czas, bo to mogło być spowodowane stresem. Ale od tamtej pory ona się ani o krok nie posunęła w oswajaniu. Jest jak było, bez zmian.
Ona ucieka nawet wtedy gdy jest oddalona o parę metrów i robi się krok w jej kierunku. Nie ma sensu jej stresować. To jest starowinka, ma wywieszony języczęk, kły lada moment wypadną, wystają jej z pysia. Dzisiaj słyszałam odgłosy mruczanda z jej strony. Zresztą podanie Strongholda też jest mało prawdopodobne z powodu tu opisanego.
Dodam jeszcze, że osobiście świerzbowca w uszach Rysia nie widzę, tylko jemu mogę zajrzeć do środka ucha. Ale widuję go z łapką w uchu, Tosię też, poza tym i tak jest pora na odrobaczenie.
Tasiemca ani robali w qupach nie widzę, więc Stronghold powinien wystarczyć.


Ok, Twoja decyzja.

A tak na marginesie, tasiemca możesz nigdy nie zobaczyć. Zwierzę może mieć latami lokatora i bez żadnych oznak, poza chudością.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto lip 16, 2013 13:13 Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

Babunia jak do mnie przyszła nie była chuda. Schudła ostatnio, w przeciągu ostatnich ok. 3 miesięcy. Więc jeśli powodem chudnięcia byłby tasiemiec, to chyba musiałaby się go nabawić w ostatnim okresie? Czy badanie krwi wykrywa tasiemca? chyba nie, przynajmniej tak mi się wydaje.
Babunia przez cały czas jest strasznie bojaźliwa, boi się bardzo Rysia, gdy tylko go zobaczy, to ucieka. A on ostatnio bardzo często przesiaduje w pobliżu staruszek. Ogrynia daje mu od czasu do czasu po głowie, przy nim z ofermy zrobiła się bojowa, ale i rozrywkowa. Natomiast Babunia unika Rysia jak ognia.
Postanowiłam jej nie stresować więcej. Pamiętam jak wyglądała jej wizyta u lekarza - to był horror. Cały czas musiała być w podbieraku, inaczej się nie dało.
Gdy zauważę, że coś jej dolega, w sensie bólu, czy będzie widać zmianę w zachowaniu, wtedy zdecyduję się na łapankę.
To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
Justynka [*] 26.8.2011 Piglunia [*] 29.9.2011 Babunia [*] 24.11.2014 Rysio [*] 10.10.2016 Ogrynia-zaginęła 8.10.2011 odnaleziona 25.02.2012 zm. 26.11.2018, Tosia [*] 25.03.2019

Iwonami

 
Posty: 5480
Od: Wto sie 10, 2010 21:53
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto lip 16, 2013 15:21 Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

Sorki że się wtrącę, nie tyle w kwestii strongholda, ile diagnozowania Babuni. Można by jej przynajmniej mocz pobrać do analizy - przy użyciu specjalnego żwirku. Nie trzeba jej będzie łapać, a przynajmniej będzie wiadomo, czy nerki w porządku.
Z drugiej strony, jeżeli ma zęby w złym stanie, to może by ją odłowić i za jednym zamachem obrobić zęby (które mogą jej dokuczać) i przebadać?
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35104
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Wto lip 16, 2013 17:05 Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

Właśnie jestem na etapie łapania moczu ze specjalnym żwirkiem i też nie jest to proste. Koty się stresują nowym zapachem w kuwecie i tylko podeszły, powąchały i ................nic......
Szczególnie na Filemonka nie ma siły żeby mu pobrać mocz. Wetka próbowała już na kilka sposobów. Ja też. Na jeden dzień zamknęłam kota oddzielnie i tak to nic nie dało, bo nie chciał nasikać. Bałam się dłużej go trzymać, bo to jeszcze gorzej. Oby tym razem się udało, ale jakoś czarno to widzę :(
Wiatrusia [*] 27.09.2012 r. Kacperek [*] 02.12.2016 r.
Filemonek [*] 31.03.2017 r.

EVA2406

Avatar użytkownika
 
Posty: 7549
Od: Pt lip 27, 2007 13:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lip 17, 2013 2:06 Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

Postanowiłam zostawić Babunię w spokoju. Trudno, nie będę na nią polować, bo nawet jeśli się okaże, że jest chora, to przecież trzeba byłoby ją leczyć, a jej się nie poda żadnej tabletki, za każdym razem trzeba byłoby urządzać polowanie. Mieszkanie jest małe i zagracone, musiałabym wszystko wynieść z pokoju. I tak mam dosyć kłopotu z chorą na Alzheimera mamą, nie mam szans organizować każdorazowych polowań na Babunię. Mamę pewnie tez by to denerwowało.
Mnie się wydaje, ze ona może mieć chorą wątrobę, nerki pewnie też, bo jest kotką mocno wiekową. Sama wiem po sobie, że tak pewnie jest. Czasem jej kał jest jasnego koloru. Jak przy kamieniach w woreczku żółciowym u człowieka. Dla mnie jest istotne, że umie upomnieć się o jedzenie, ma apetyt i nie zachowuje się jak chora.
Jestem pewna, że gdyby została na ulicy, pewnie już by nie żyła. Nie wiem także jak zniosłaby stres związany z łapanką i to z pewnością nie jedną. Bo przecież najpierw trzeba byłoby porobić badania i postawić diagnozę, a potem leczyć.
Pdejmowałam setki prób zbliżenia się do Babuni, niestety wszystkie były i są nieudane. Wątpię czy jest szansa i ze Strongholdem. Obawiam się, że też nie. Jest to wyjątkowo nieufna kotka, wiem ile wydałam pieniędzy na środki do odrobaczania, małe tabletki, większe tabletki, zawiesina w strzykawkach, proszek (fenbenat) - żadnego preparatu z pokarmem nie zjadła, a do gardła nie było szansy jej wepchnąć niczego, bo sie do niej nawet nie da zbliżyć.
I nie ma najmniejszego postępu, po już w sumie półtorarocznym pobycie u mnie.
To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
Justynka [*] 26.8.2011 Piglunia [*] 29.9.2011 Babunia [*] 24.11.2014 Rysio [*] 10.10.2016 Ogrynia-zaginęła 8.10.2011 odnaleziona 25.02.2012 zm. 26.11.2018, Tosia [*] 25.03.2019

Iwonami

 
Posty: 5480
Od: Wto sie 10, 2010 21:53
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro lip 17, 2013 10:56 Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

Może i masz rację Iwonko. Dobrze, że ma apetyt i na swój sposób jest szczęśliwa. Może kontakt z człowiekiem nie jest jej do niczego potrzebny.
Ja właśnie zostałam podrapana, bo pakowałam białą kicię do kontenerka.
Czekamy na pana, który zawiezie ją do, miejmy nadzieję, już jej prawdziwego domku.
Siedzę i ryczę, bo dzisiaj, tak jak nigdy do tej pory, kicia podeszła do mnie rano, zaczęła ocierać się o nogi, a gdy ja siadłam na kanapie, to ona weszła mi na kolana. Może to było podyktowane głodem, bo nie dostała rano jeść, a może zaczęła mi ufać. Czuję się tak jakbym ją zdradziła. Teraz biedna chce wyjść z klateczki :(
Wiatrusia [*] 27.09.2012 r. Kacperek [*] 02.12.2016 r.
Filemonek [*] 31.03.2017 r.

EVA2406

Avatar użytkownika
 
Posty: 7549
Od: Pt lip 27, 2007 13:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lip 17, 2013 11:23 Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

EVA2406 pisze:Może i masz rację Iwonko. Dobrze, że ma apetyt i na swój sposób jest szczęśliwa. Może kontakt z człowiekiem nie jest jej do niczego potrzebny.
Ja właśnie zostałam podrapana, bo pakowałam białą kicię do kontenerka.
Czekamy na pana, który zawiezie ją do, miejmy nadzieję, już jej prawdziwego domku.
Siedzę i ryczę, bo dzisiaj, tak jak nigdy do tej pory, kicia podeszła do mnie rano, zaczęła ocierać się o nogi, a gdy ja siadłam na kanapie, to ona weszła mi na kolana. Może to było podyktowane głodem, bo nie dostała rano jeść, a może zaczęła mi ufać. Czuję się tak jakbym ją zdradziła. Teraz biedna chce wyjść z klateczki :(


Tak, to bardzo trudny moment. Jakby wiedziała, że ja oddajesz.
Trzymaj się dzielnie!
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro lip 17, 2013 11:45 Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

Iwonko, kup Babuni chrupki Royal Hepatic, do dostania w krakvecie lub lecznicach. Zawsze to oszczędzi wątrobę i nieco nerki. Żółte kupy świadczą, że z wątrobą coś nie tak. Dieta w tym wypadku to podstawa leczenia. Można też spróbować dawać jej proszek z kapsułek Esseliv duo, zbliżony składem do Ornipuralu. Nie wiem tylko, ile, trzeba by zapytać weta. Proszek zmieszasz z odrobiną pasztetu z puszki, czy nawet ze smacznym sosem.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15208
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Śro lip 17, 2013 12:28 Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

Marto, bardzo dziękuję za cenne rady, Tobie Agnieszko za chęć pomocy także.
Kupię karmę i Esseliv, albo Essentiale, porozmawiam z weterynarzem.

Ewunia, współczuję Ci bardzo. Z powodu takich chwil jak Twoja, z powodu tych rozstań nigdy nie mogłabym być domem tymczasowym. I jak napisałam w innym wątku, słowa "nigdy" używam tu z pełną świadomością. I tak wystarczy mi gdy czytam historie kocinek przenoszonych z domu do domu, przewożonych z miejsca na miejsce, czasem wracających z adopcji. Teraz gdy poznałam te zwierzaki, coraz lepiej je rozumiem i wyobrażam sobie jaki to jest dla nich potworny stres.
Ja nie byłabym w stanie patrzeć na to wszystko i przeżywałabym ich los razem z nimi. Nie wiem nawet czy nie w gorszym stresie. Dlatego podziwiam te z Pań, które takie domy prowadzą. Choć czasem mam wrażenie, że zdarza się i tak, że pojawia się rutyna i brak ostrożności przy oddawaniu adoptowanych kotów nowym właścicielom. Czasem jest to beztroska, chęć pokazania "jak dobrze idą mi adopcje". Nie chcę się już rozwodzić dalej, bo robi mi się smutno.
To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
Justynka [*] 26.8.2011 Piglunia [*] 29.9.2011 Babunia [*] 24.11.2014 Rysio [*] 10.10.2016 Ogrynia-zaginęła 8.10.2011 odnaleziona 25.02.2012 zm. 26.11.2018, Tosia [*] 25.03.2019

Iwonami

 
Posty: 5480
Od: Wto sie 10, 2010 21:53
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro lip 17, 2013 12:58 Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

Iwonami pisze:Marto, bardzo dziękuję za cenne rady, Tobie Agnieszko za chęć pomocy także.
Kupię karmę i Esseliv, albo Essentiale, porozmawiam z weterynarzem.

Ewunia, współczuję Ci bardzo. Z powodu takich chwil jak Twoja, z powodu tych rozstań nigdy nie mogłabym być domem tymczasowym. I jak napisałam w innym wątku, słowa "nigdy" używam tu z pełną świadomością. I tak wystarczy mi gdy czytam historie kocinek przenoszonych z domu do domu, przewożonych z miejsca na miejsce, czasem wracających z adopcji. Teraz gdy poznałam te zwierzaki, coraz lepiej je rozumiem i wyobrażam sobie jaki to jest dla nich potworny stres.
Ja nie byłabym w stanie patrzeć na to wszystko i przeżywałabym ich los razem z nimi. Nie wiem nawet czy nie w gorszym stresie. Dlatego podziwiam te z Pań, które takie domy prowadzą. Choć czasem mam wrażenie, że zdarza się i tak, że pojawia się rutyna i brak ostrożności przy oddawaniu adoptowanych kotów nowym właścicielom. Czasem jest to beztroska, chęć pokazania "jak dobrze idą mi adopcje". Nie chcę się już rozwodzić dalej, bo robi mi się smutno.


Otóż to, ostatnio dużo się czyta o powrotach z adopcji.
Mnie to przychodzi bardzo trudno. Pewnie dlatego mam tak liczne stado w domu (pomijając fakt, że część jest nieadopcyjna - stare, chore). Jestem bardzo ostrożna. Nie oddaję przez allegro. Mam ekipę pomocników - ogłoszeniowców, ale najbardziej lubię oddawać osobom, o których już coś wiem. Np. osoby polecone przez moich wetów - wiem, że np pani miała kota, dbała, leczyła, do końca walczyła o jego zdrowie itp.
No i mój duży nos, też trochę nabrał wprawy w "prześwietlaniu ludzi".
Co do rozstawiania się z kotem, przyznam, że najłatwiej oddawać mi maluchy. Im wcześniej tym lepiej. One są jeszcze otwarte na nowości, łatwo przychodzi im adaptacji w nowym miejscu. A ja nie zdążę jeszcze tak mocno związać się z nimi emocjonalnie. Najgorzej jest z kotami dorosłymi, zwłaszcza po przejściach. Wiadomo, że dzikusów ludzie nie chcą. Więc zanim kota oswoję, on w końcu mi zaufa, to ciach.... mam go oddać!?
Jeżeli taki kot jest już u mnie bardzo długo, to oddanie jest dla mnie równoznaczne z pozbyciem się domowego kota, prawie wyrzuceniem go, skazywaniem na ponowne przeżywanie adaptacji, zżycia się z nowym człowiekiem. Kolejna trauma. Wiele takich kotów u mnie zostaje (typowa zbieraczka :wink: ). Zwłaszcza chodzi o te wycofane, lękliwe. Bo są i takie, którym wszędzie jest dobrze, a każdy człowiek to kumpel.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 123 gości