dilah pisze: muszę spróbować z masłem i ze słoikiem na raz to może kluch mi nie wyjdzie.
no raczej masła w słoiku nie zmieszasz

jessu, dziewczyny! Wy przecież dzieci macie, to chyba je jakoś karmicie??? I Wy nie wiecie czym się różni zaklepka od zasmażki
ja naprawdę gotuję od wielkiego święta - zazwyczaj kapustę z grochem na wigilię - zresztą niezgodnie z Kuchnią Polską. Od mniej wielkiego święta - gotuję z papierka albo innej saszetki. A na co dzień gotuje TŻ, a jak go nie ma, to ja spokojnie tyję na jajkach na miękko...
Kuriozum stanowi, że potrafię zrobić kluski drożdżowe (gdzieniegdzie zwane pampuchami), tzw. kładzione i kopytka bez przepisu przed oczami... taka naleciałość od babci, nie wiem, 6 lat miałam chyba jak bardzo usiłowałam "pomagać" w kuchni

no i kiedyś.. znowu będzie nie o kotach ino dygresja w dygresji, ale Wam opowiem, co mi tam
Moi rodzicie się rozwiedli jak miałam 11 lat. Dowiedziałam się "zamierzonym przypadkiem" znalezienia papierów rozwodowych w łazience

nieważne. W każdym bądź razie ojciec, chcąc robić dobrą minę do złej gry, zawitał kiedyś do domu, jak mamy nie było i wymyślił, że zrobimy kopytka. Ok. Chętna byłam, chociaż okres późnowiosenny raczej takim eksperymentom kulinarnym nie sprzyja - ziemniaki za młode. No ale nic. Ugotowaliśmy te pyrki. Mówię, że muszą przestygnąć.
Tata -
a co ty się tam, dzieciaku, znasz... - i to powiedział człowiek, który wodę na herbatę przypalał

zabawa trwa.
Mniej więcej trzy minuty później najpierw wrzeszczałam, że co on robi! potem błagałam, żeby zadzwonić do babci (nota bene - matki ojca, ale czasy to były zamierzchłe, komórek nie było, ba! nawet normalnego telefonu nie mieliśmy - trzeba by do automatu zapitalać). Ojciec cały czas przeświadczony o swojej racji zrobił w końcu te kopytka. Jak już je gotował, to - jako kucharz wytrawny - najpierw jedną kluseczkę chciał spróbować. Nie powiem, twardy był jak Roman Bratny. Żuł to i żuł, w końcu przełknął. Pech chciał, że jedna z tych "kluseczek" przy wyjmowaniu z gara wypadła. Jak bum cyk dunek - to się ODBIŁO od podłogi! Tak, Tatuś - ponieważ ciągle mu się ciasto kleiło - wrąbał tam ponad dwa kilo mąki...
Dużo później już, kiedy pojechałam do niego na wakacje, zrobił mi zupę pomidorową... z keczupu
