Za krotka byla, jak zwykle. Nie moge sie juz z lozka wydostac. Za kazdym razem jest coraz gorzej. Ale wczoraj po tej glodowce wzielam troche nerwosolku na lepsze zasniecie i "nie rozmyslanie" i obudzila mnie tylko wizyta na WC. Cala noc bylam przygniatana ze wszyskich stron, bo futra posatnowily znowu pierzyne zaadoptowac.
Nie wiem co z Emilem jest grane. Taki miziak sie zrobil, ze go nie raz odgonic nie idzie. Klei sie do mnie, przytula sie, lezy na mnie. Dzis rano bym sie spoznila do pracy, bo mu sie chcialo okazow milosci. Jak zaczal mruczenie to sie slyszalo jak cwierki. Pieknie to mu wychodzi. Az gwizdze. Moj brat kiedys poszedl z nim do wetki, bo myslal, ze jest chory. Uwazal wtedy na nich, jak bylam w Szwajcari. Wetka mu wytlumaczyla, ze to tylko zadowolenie.

Ale naprawde az wiezyc sie nie chce, ze tak mocno teraz chce byc przy mnie.
Lilly ma znowu takie miejsce na nozce. Tym razem to na pewno nie jest auka, tylko sobie wylizuje. Mozna takie miejsca balsamem szostakowskiego posmarowac? Nie zaszkodzi jej, jak zlize? Ja do wetki zaciagnac, to jest katastrofa.