Jutro Astuś kończy rok!
Dziwnie się czuję z tą świadomością. Jak o nim myślę, to mam zakodowany jego obraz jako 6-tygodniowego kociego wypierdka, co to grzbietem mógł dłoń pokaleczyć, a główkę miał wielkości orzecha włoskiego.
Ten wzięty, jak mi się zdaje niedawno maleńtas, kończy rok.
Miodkowe urodziny minęły bez echa z powodu mojej choroby więc obiecałam mu, że bycia jubilatem doświadczy razem z Astarotkiem.
Już kupiłam im jeden prezent /worek RC, której zwykle nie jedzą/, ale nie wytrzymałam i dałam 2 dni temu. Okazał się strzałem w 10tkę, bo nowe żarcie jest przepyszne.
Drugi prezent /kolejna nowa karma/ twardo trzymam pod kluczem, żeby mnie nie pokusiło dać im znowu przed czasem.
Ale jakoś pomysłów na prezenty mi brak i tylko żarło jak widać przychodzi mi do głowy.
Macie jakieś pomysły? Coś innego, co sprawi radość wszystkim kotkom w moim domu?
Tylko niech nikt nie zasugeruje mi kurczaczka!!!
