Przywitałam się z Furką, otworzyłam drzwi klatki i poszłam szykować wołowinę na śniadanie.
Zgłodniałe rezydentki czuwały w kuchni i do czysta wymiotły miseczki z Miamorem.
Teresiak czekał pod drapakiem jak krasnoludek pod muchomorem i popiskiwał: Piii...
Dostał swój przydział "wołowiny" z Chela-Ferr.
Wróciłam do Furki. Kotka spacerowała po pokoju. Rolka papieru toaletowego wiła się na podłodze jak wstęga Wisły.
Zapewne kotek chciał zobaczyć, co jest na jej końcu.
Furka furknęła i przydreptała do mnie, kiedy usiadłam na podłodze. Wyciągnęła ryjek po wołowinę.
Podstępnie pogłaskałam ją po łebku i grzbiecie. Ma jeszcze matowe futerko, ale już gdzieniegdzie bardziej lśniące.
Dama kontrolowała sytuację, pozwoliła tylko na 2 porcje głasków, potem był syk i opancerzona łapa

Chodząc, czasem staje na chorej łapce.
Kiedy ponownie weszłam do pokoju, lord wypoczywał










