
czasem słyszałam, jak chodziłam po Stołowych, że jakiś szurnięty grasuje z siekierą i zabija młode panny (wtedy jeszcze byłam młodą panną)

Na pewno w mieście jest tego więcej -wiec człowiek się przyzwyczaja w jakimś sensie (co pewnie nie jest mądre

jak mieszkałam w Warszawie na Pradze dużo rzeczy widziałam i słyszałam - chodziłam nocami ze znajomymi po Pradze -bo czasem nocny nie jechał, albo się z dworca wracało, albo z Teatru -czasem potrafili kolesie jacyś podejść z dziwnym tekstem, duże psy się włóczyły i faceci z siekierami tez czasem -szczególnie na Targówku -tam były takie slumsy, albo przy Bazarze Różyckiego -tam trzeba było szybko mówić że się tez mieszka na Pradze i tak zaciągać troszku i lepiej nie mieć torebki przy sobie.
Więc na odludziu zdecydowanie czuję się bezpieczniej.