Opowiastka o tym,że palenie jednak szkodzi niekoniecznie na płuca....
Wstałam sobie dziś rano. W okolicach 8, co jak na mnie jest dużym wyczynem, bo nigdy nie lubiłam poranków i przywykłam do ich oglądania niejako od tyłu. Na kołderce rozwalona rozkosznie celując słodkim łysym brzusiem w niebo leżała Maszeńka,zaś Artemek Naczelny Żul Domowy grzebał w koszu na odpadki organiczne pod zlewozmywakiem. Odbyłam toaletę poranną, zrobiłam sobie kawusię i podjęłam ( żałosną ze względu na pogodę i niskie ciśnienie ) próbę zalogowania się do rzeczywistości. Jako że palę papierosy pomyślałam,że szybki strzał w płuco przywróci mnie do świata żywych bo autentycznie czułam się jak cholerny zombie.Fajki jak wiecie drogie są wielce zatem idąc z duchem czasu postanowiłam oszczędzać i od jakiegoś czasu palę fajki produkowane własnoręcznie. Zatem zrobiłam sobie papierosa. Położyłam na blacie i rozejrzałam się w poszukiwaniu zapalniczki. W pokoju coś pieprznęło solidnie, zatem pogalopowałam tam z myślą,że właśnie zaprzyjaźniony ukraiński separatysta coś popieprzył ze współrzędnymi i zamiast przywalić w lotnisko w Doniecku pierdyknął z GRAD-a prościutko w mój domek. Nic takiego, za przyczyną Maszeńki z parapetu zleciał kwiatek, pluszowy łoś Radosław, oraz pojemnik z suszonymi robakami dla Kapsla.Aczkolwiek mam pewne poważne obawy w stosunku do robali, jak je pozbierałam z podłogi to było ich nieco mniej ( około połowy brakowało ) niż na początku. Możliwe,że niektóre jeszcze żyły i teraz podstępnie czają się gdzieś w moim pokoju wraz ze sporą popuolacją naszoszników trzęsi ( albo trząsi nie wiem ) i snują plany przejęcia władzy nad światem. Wróciłam do kuchni, siadłam,łyknęłam kawusi i zaczęłam się rozglądać za zrobionym wcześniej papierosem. Na blacie nie było. Pod stołem nie było. Nigdzie nie było.

No dobra myślę sobie, może po prostu przysnęłam i to mi się śniło? Zrobiłam drugiego papierosa,rozglądam się za zapalniczką, Artem wywalił wiaderko pod zlewem i obierki od kartofli, zużyte torebki po herbacie i inne niezidentyfikowane półprodukty na kompost rozleciały się po kuchni.Miotełka,śmietniczka mokra ścierka, siadam łyk kawy, papieros... Nie ma. No znowu zasnęłam? Przecież ja nie mam narkolepsji a przynajmniej nic o tym nie wiem na miłośc boską. Wiem, to guz mózgu.Astrocytoma płata czołowego albo inne gówno uciska mi śródmózgowie pewnie umrę.Jeżu mój kolczasty przecież ja mam prawie 40 lat, to prawdopodobnie Alzheimer. Ten cholerny Niemiec co wszystko kradnie no tak to już ten wiek, zacznę zapominać o wszystkich i wszystkim, moje psy i koty umrą z głodu bo zapomnę ich nakarmić, zapomnę jak się nazywam zapomnę gdzie mieszkam pójdę na żebry i pluskwy mnie zjedzą.Stara już jestem, gdzie jest jakaś kartka i długopis, muszę spisać testament zanim zapomnę co mam i co komu przepisać, ale najpierw zapalę dla uspokojenia nerwów. Wyprodukowałam papierosa. W łazience odgłosy działalności kociego przewodu pokarmowego na rzadko, matko jedyna moja jeszcze do Alzheimera tylko mi sraczki brakowało ciekawe które znowu zjadło coś czego nie powinno. Artemek. Siedzi na krawędzi kuwety z wyrazem zdecydowanego niesmaku na pyszczku a w łazience powolutku lustro zachodzi mgłą, emalia odpada z pralki i kafelki odpadają ze ścian wraz z tynkiem. Kilka szybkich wdechów w kuchni, tam smród jeszcze nie dotarł, wstrzymać oddech i do roboty.Zawartość kuwety siup do klopka, kiedyś czytałam,że jak człowiek jest spokojny i się nie miota to da radę przeżyć nie oddychając przez 5 minut, mam spore szanse poprawić ten rekord. Przed moimi oczami ukazuje się świetlisty tunel, słyszę dźwięki harfy i widzę jakiegoś blondas który zachęcająco kiwa w moim kierunku ręką. Mam to gdzieś to tylko halun z niedotlenienia, z resztą i tak nie umiem grac na harfie,szybciej z tą kuwetą....Oddech. Głęboki wdech i wydech wdech i wydech....A jednak żyję. Kuweta czyściutka idę po żwirek. Nasypane postawione gdzie do jasnej kalarepy jest mój papieros? Tym razem wiem,że na 100% leżał na blacie. W pokoju radosny galop. Pisk łapek po posadzce, Maszeńka Mistrzyni Driftu wpada do kuchni. Z moim papierosem w pyszczku

W pokoju na łóżku starannie przememlane leżą pozostałe dwa wcześniej zrobione papierosy. Chcę umrzeć niech mnie ktoś dobije nie lubię zwierząt. Maszeńka taka radosna wow.Artem taki śmiecący wow.Ja taka załamana wow. Nie opłaca się wstawać rano,mówię wam.....