Frajda najprawdopodobniej nie miała żadnego wypadku - a to , co się wydarzyło stało się najpewniej podczas normalnego skoku.
Wczoraj udało się klinice (wielkie dzięki) zorganizować konsultację kardiologiczną z echem (zator wykluczony, kot kardiologicznie zdrowy), oraz neurologiczną - która wyjaśniła, co się dzieje.
Ma dyskopatię - zwłóknienia krążków międzykręgowych. Kawałek takiego krążka się oderwał i wleciał do przestrzeni międzykręgowej. Uraz jest mniej więcej pośrodku kota, pod koniec odcinka piersiowego i na początku lędźwiowego. Szanse na wyzdrowienie - 50/50. Przy czym jakieś dysfunkcje typu podwijanie łap i tak nawet w wariancie optymistycznym pozostaną.
Czucie głęboki jest osłabione, ale zachowane.
Drogi postępowania terapeutycznego są dwie:
1. klatkoterapia - czyli maksymalne ograniczenie ruchu, danie kotu czasu na regenerację. To, co wpadło do kanału międzykręgowego ma ponoć konsystencję gluta i może się płyn z tych tworów wchłonąć - co oznaczałoby wyzdrowienie.
2. Operacja - konieczna będzie natychmiastowo, jeżeli czucie głębokie będzie słabnąć, lub jeśli długa klatkoterapia nie da żadnych rezultatów. Jeszcze nie wiem, co oznacza długa. Ale wiem, że efekty będą szybkie, jeśli kot zacznie choćby próbować się podnosić po około miesiącu... Do operacji potrzebny będzie rezonans.
Frajda jest w szpitalu. Odbierać ją będę najprawdopodobniej w poniedziałek. Do tego czasu muszę ogarnąć klatkę (ktoś coś ma przerobione, gdzie najtaniej - taka ok. 60x60 do 60x70, stosunkowo niska, żeby nie mogła wspinać się na przednich łapach), zgromadzić podkłady - ktoś już wie, gdzie najtaniej? - oraz nauczyć się opróżniać pęcherz

.
Dziękuję za kciuki i wsparcie, i ciągle proszę o więcej. Jestem przerażona tym wszystkim po prostu.