No, czas najwyższy powrócić na lono forum

. Niestety znów mam gorsze wieści. Teraz musieliśmy odwiedzić weta z Milencją. Panna, bowiem nabawila się pod swą kocią bródką (jak to wetka nazwala) lojotokowego (padlo mi w klawiaturze male Ł) zapalenia skóry. Oj ile bylo placzu kociego po drodze, w domu ucieczka przed klatką paniczna

, siknięcie w biegu w nowiutką koldrę w wersalce

, dzialo się, dzialo...
Najgorsze,że taka lapanka musi być codziennie, bo mycie bródki mydlem chirurgicznym i smarowanko maścią zapodać pannie trzeba.
Może ciotki spotkalyście się z taka przypadlością. Wygląda to jakby popruszone obfitym czarnym pieprzem bylo na skórze. Sierść jest czysta, nie lysieje, kota się nie drapie i nie jest to bolesne.
Jak się to wg zaleceń wetki myje, to te czarne paproszki częściowo się usuwają. Jeśli macie jakieś doświadczenia w tej kwestii, to piszcie, proszę.
Postaram się wrzucić nowe fotki moich roslych kotalonów

. Towarzycho się zintegrowalo na tyle, że ganiają się, czasem bawią, jak mlody przesadzi w zaczepkach, to mu hrabina nawrzuca, albo z liścia poczęstuje,niestety uszu sobie nawzajem nie myją, ale najważniejsze, że się tolerują.
