Wczoraj wreszcie udało mi się spotkać łaciatego Listka na innej działce niż zwykle. I wreszcie mogłam mu otworzyć furtkę, żeby wyszedł do mnie - bo to kot, który się boi przeskoczyć przez płot
Wygłaskałam, wytarmosiłam, obejrzałam i pomacałam podogonie

Już nie jestem pewna, czy to kastrat - bardziej na kotkę wygląda ...
Nareszcie udało się też założyć mu obróżkę z listem do ewentualnego właściciela. Na razie odzewu brak, co mnie dziwi, bo na pewno kot już od wielu godzin w domu. Jakoś nie chce mi się wierzyć, zeby taki puchaty, zadbany, oswojony kot, przesiadujący od 9 miesiecy na działkach był bezdomny ...
Czekam dalej. Może odpiszą pocztą obróżkową
