Przespana spokojnie noc - koty nie rozrabiały, dziecię nie stękało, życie jest piękne!
Zastanawiam się, czy nie powinnam jednak zawlec Pompona jeszcze raz do weta. Wczoraj wymieniałam firanki i stare rzuciłam na podłogę. Kocio nie omieszkał na nie wejść w chwili, gdy Zuzia je na moment opusciła i olać
Cholera nie mam kasy kurde, a ten siusiak się akurat teraz musi wygłupiać.
Będę musiała się znowu zapożyczyć, a już było tak dobrze... Z drugiej strony, skoro wet powiedział wcześniej, że nic mu nie jest, tylko świnia taka, to może nie warto wywalać kasy...
Tylko, że mnie niepokoi że dwa razy w krótkim czasie to zrobił. No ale, nieczęsto ma okazję więc może zbieg okoliczności. Ja już nie wiem...
Muszę się zapożyczyć, żeby iść z Zuzią do dentysty. Boli ja ząb 
O Jesoooo, chyba sie skończę nerwowo u tego sadysty. Ona się okropnie boi biedulka... 
Kiedy nie reagowałam kotek pomalutku przysunął się o kroczek, i usiadł znowu. Potem o kolejny i jeszcze jeden, w końcu Frędzel siedział już tuż obok mnie mrucząc jak eskadra nisko lecących bombowców. Ponieważ nadal nie reagowałam kocio westchnął nad mamusiną tępotą oparł się czołem o mój cycek i zamarł w bezruchu, przechodząc tylko na kolejny poziom mruczenia - już lekko zniecierpliwionego. Ponieważ nie mogę pisać z kocim czołem przy cycku (nie da się swobodnie ruszać ręką) musiałam najpierw wytarmosić kotka, żeby pozwolił mi pracować dalej 
A nie zauważyć go łatwo, bo skrada się skubany jak prawdziwy ninja mrucząc równomiernie dla niepoznaki i uspienia czujności podchodzonej osoby, która nagle budzi się z 6 kilogramami kota na kolanach 
