Karmel to diabeł wcielony
Życia mnie kiedyś pozbawi ten kot...
Nauczona doświadczeniem - mam oczy dookoła głowy przy tym wariacie, a i tak co chwilę odwala jakiś numer...
Dziś rano wchodzę do kuchni. Zaczynam się zajmować jakimiś standardowymi czynnościami, niezdolna jeszcze do myślenia i nagle słyszę z góry przeraźliwy skrzek

O mało zawału nie dostałam... A to tylko Karmeluś zaznaczył swoją obecność na wiszącej szafce kuchennej...

Serce mi się telepało przez dobrych parę minut
Ponieważ Karmel uwielbia wchodzić wszędzie tam gdzie nie powinien - jak go tylko nie mam w zasięgu wzroku - włącza mi się lampka ostrzegawcza.
Przed chwilą również stwierdziliśmy z tż-em, że jakby Karmela gdzieś wcięło...
Znalazł się.
Siedział w pionie wentylacyjnym na liczniku od gazu, półtora metra nad podłogą i przytulony do rur, które ida 5 pięter w dół...
Tym razem ciśnienie mi skoczyło chyba poza skalę...
Nie wiem, jak on tam wlazł...
Chyba pozakładam zamki na wszystkie drzwi i drzwiczki w mieszkaniu...
albo skoble...
Zabiję kiedyś tego Czorta
Albo on mnie...

Teraz - jakby nigdy nic - biega jak wściekły za kuleczką z papieru...