No i brybry
Nadszedł kolejny dzień, w którym już od bladego świtu nakłaniałam Rudego do skosztowania darów natury, czyli chrupek

. Nie powiodło mi się, ale sukces odniosłam na polu produktów mleczarskich, gdyż rzeczony kot dał się przekonać do wychłeptania spodeczka mleka, co jeszcze wczoraj wywoływało u niego traumę. Po wysmarowaniu mu pychola mlekiem, nasz bohater ze zdziwieniem stwierdził, że mleko już nie boli i skosztował, delektując się zapewne smakiem i aromatem

. Po powrocie do domu z pewnością znów podejmę walkę o dobre imię chrupek i coby przemienić pełne boleści rude życie w życie z brzucholem pełnym chrupek.
Nasz bohater jeszcze wczoraj niezbyt bohatersko przyjął dwa kłujdoopki od pani wet, a ja przyjełam cały zapas kłujdoopków domowych, wśród których znajduje sie nasz ulubiony przecibólowiec

. Mimo obaw wynikających z faszerowania footra przecibólowcami, wyzierająca z jego zielonych oczęt potrzeba jedzenia (aczkolwiek nie wskazywałaby na to jego dość muskularna kocia postura

) przekonała mnie o słusznosci mojego postepowania.
Znany wam Rudy kot spędził miłą noc na podusi sąsiadującej z moją głową i obudził się w dniu, o czym jeszcze nie wie, który otworzył nowy rozdział w jego posepnym życiu. W życiu, w którym otoczony przez zdalny, samonaprowadzający się odkurzacz (czyt. Kirę) i niby-nieśmiałe acz zdolne do szaleństw i łapoczynów szare footro po przejściach (czyt. Miję) oraz dwa wyrośnięte koto-niepodobne koty (czyt. Dużych), wiedzie swój żywot od miski do kuwety, mając nadzieję na bezbolesne jutro.
Pełna sił witalnych staję do walki z niewidocznym wrogiem rudego pysia. Na potegę posępnego pysia! Mocy przybywaj!