Smutny mam ostatnio nastrój. Moja koleżanka, która woli psy od kotów, po śmierci ojca postanowiła wziąć dla mamy kota. Mama mieszka sama, koleżanka się nią opiekuje.
Znając jej zdanie o kotach próbowałam odwieść ją od tego zamiaru, ale nie udało się. Inna sugerowała jej, że już jeśli musi, to żeby wzięła kota dorosłego, o którym będzie wiadomo jaki ma charakter. Wzięła małego.
Według koleżanki kot nie może skakać po meblach, drapać niczego, z mieszkania nie zrobi więzienia, więc niczego nie będzie zabezpieczać, etc. itd. Kot musi się dostosować do człowieka i zachowywać się tak jak ona tego chce.
Parę dni temu napisała mi, że musiała dawać kotu klapsy, bo dobierał się jej do roślinek, które przygotowała do posadzenia na działce. Pisze jak ta kotka jest głupia i wredna i inne tego typu rzeczy. Oczywiście znowu zareagowałam. Ale do niej nic nie dociera. Kota będzie ignorować, dopóki się nie zmieni, bo ucieka od niej gdy tylko sie do niego zbliża. A biega m.in. za kotką z aparatem fotograficznym, podejrzewam, że z dużym, profesjonalnym, bo fotografia to jej hobby i praca. Próbuje zrobić jej zdjęcie. Nie może spełnić swoich ambicji.
A my zostałyśmy nazwane sektą kocich dewotek. Bo sugerowałam jej, że jeśli mi nie wierzy w to co piszę o kociej naturze, jeśli nie chce przeczytać żadnej książki o kotach, niech wejdzie na nasze forum, które jest kopalnią wiedzy jak postępować z kotami.
Oczywiście zrywam kontakty z tą kobietą, tylko nie mogę się wciąz pozbierać po tym wszystkim co mi napisała o tej biednej koteczce.
