Piotruś noc przetrwał. Do trzeciej w nocy karmiłam go mleczną convą. Po kropelce i z dłuuuugimi przerwami między jedną a drugą. Bo inaczej wylewało się natychmiast. Przełykanie było bardzo ciężką pracą. Dziś już też jesteśmy po dwukrotnym karmieniu tą samą metodą. I po kroplówce. Na szesnastą jadę do weta. Czekam jeszcze na wyniki dodatkowych badań i zobaczymy czy będzie transfuzja.
Dzielna samarytanka Wiewiórka znów pojedzie oddać krew.
Kroplówka dostała się również Paulince. Jakaś jest dzisiaj taka... pasywna w porównaniu z wczorajszym dniem

Zważyłam dziś Sosera. Będziemy zmieniać insulinę, bo teraz jest kiepsko. Martwię się bardzo, bo on każdą zmianę źle znosi, a ta insulina była jedyną, na jaką do tej pory zareagował. Coś jednak trzeba zrobić, bo na razie jego cukier waha się niemal biegunowo

Lusia dostała leki. Helenka nowy antybiotyk.
Pół dnia czołgałam się za Antosią, żeby zakroplić oczy. Nie chcę jej tak po prostu capnąć. Zbyt poranioną ma duszę ten biedny dzieciak, żeby stosować wobec niej niedelikatne metody.