» Nie paź 26, 2008 20:27
Dziękuję raz jeszcze.
U nas nieco smutno. Jożiś gmerał pysiem nie wiadomo gdzie, otarł sobie buziaczka i wdało się zakażenie. Powstał ropień. Na szczęście antybiotyk zadziałał i buziaczek się ładnie goi. Tyle, że zastrzyk boli, mały bardzo płacze a Dużej jest smutno jak diabli.
Jeszcze raz przekonuję się, jak niebywale grzecznego mam kota. Zastrzyk wytrzymuje dzielnie, a potem się wtula we mnie i skarży ogromnie.
Mirmiłek najprawdopodobniej przyniósł nam jednak świerzba. Drapie się, gryzie, szarpie niesamowicie. Nizoral nie pomaga. Już nie wiem, co robić. Jutro jedziemy znów do weta. Po stronghold. Drapać zaczęły się wszystkie futra.
Wkurza mnie moja praca. Całe dwa tygodnie siedzę w szkole od 8.00 do 18.00. Do domu docieram na 19.00. W piątek tkwiłam w pracy do 19.30, w sobotę (!!!) do 16.30. Nie tak miało być. Umawiałam się na 3 godziny wieczorówki, a siedzę tam całymi dniami. Bo nie mam rodziny... Bo nie mam dzieci... Nie jemy gotowanych obiadów, mieszkanie brudne, bezustanny stres, no i nie wiem, co się przez 12 godzin z kociastymi dzieje. Czemu Jożik ma ropień? Jak często skubie się Mirmił?? Czuję się, jakbym nawet na noc nie wychodziła ze szkoły, w domu funkcjonuję jak w hotelu. W zeszłym miesiącu wypracowałam 2 etaty, pensję dostałam jak za 1,5. Mam dość. Tak dość, że płakać mi się chce, gdy myślę o poniedziałku. Ufff... Musiałam się gdzieś wyżalić.
Ostatnio edytowano Nie paź 26, 2008 20:35 przez Aniada, łącznie edytowano 1 raz