Dzis rano Leos napadl na Szara, nie wiem jak to bylo, bo bylam w lazience, uslyszalam wrzask Szarej, przeploszylam agresora. Tym razem obylo sie bez sikania. Mam nadzieje, ze to dobry znak.
Siedzialam sobie na wersalce i roobilam na drutach. Ulozyl mi sie na kolanach Leos. Po jakims czasie przyszla Biala i jakby udajac, ze go nie widzi - tez sie ulozyla mi na kolanach
Lezaly tak z 15 minut a potem sie odezwal sms i musialam sie ruszyc.
Niestety nie moglam uwiecznic tej chwili, bo mialam daleko zarowno do telefonu jak i do aparatu.