małgo pisze:Czitka napisz jak będziesz po wizycie.
Jestem nieustannie zadziwiona, że udaje Ci się ją wsadzić do kontenera.
Ja jej nie wsadzam do kontenera, ja kontener wsadzam na nią
Znowu się udało w przedpokoju. Chodzi o to, żeby się zaklinowała w jakimś kącie i wtedy nachodzę na nią z otwartym kontenerem, szanse wymknięcia się raczej żadne, ale kuli się @ i bywa trudno, bo to kąt.
I jedziemy potem boli oli boli na sygnale. A w lecznicy nasza pani doktor szybko mnie wyrzuciła do domu i poprosiła o przyjście za 3 godziny. Byłam jeszcze chwilę po podaniu lekkiej narkozy i mogłam ją pogłaskać
pierwszy raz w życiu, taka jest kluska-puchatka, śliczna. Pani doktor wyjęła i obejrzałyśmy łapki i brzusio, też z prześwitami. Tak na pierwszy rzut mojego niefachowego oka to przesadziłam z paniką, nie wygląda to dramatycznie, owszem, przetarcia, ale nic więcej. A potem poproszono mnie o opuszczenie gabinetu i słusznie. Powiedziałam Mamie dobranoc, wróciłam o dwunastej.
Mama okaz zdrowia, morfologia rewelacyjna, usg brzusia w porządku, pobrano zeskrobinki na grzyba chyba (do rymu), oglądano co wyskubano pod mikroskopem- na razie nic konkretnego.
Nie do obejrzenia był pęcherz, bo pusty. Dostaliśmy leki takie może trochę na zapas, w tym convenię, i teraz czekamy na wynik grzybobrania, jak również na odrastanie futerka, co ma nastąpić za dwa tygodnie. I obserwujemy, jakbym nie miała nic innego do roboty
Cudna jest
A ja spokojniejsza.
Wróciłyśmy, Paś pociesza i całuje Mamę w ogrodzie.
A u pani doktor był pan, który zemdlał przy pobieraniu krwi kotu
