Majówkę mieliśmy spędzić głównie na łonie natury tymczasem pogoda na maxa pokrzyżowała plany totez mój małż wybył na 1-szego maja a ja cała majówkę siedzę w domu - zwłaszcza, że od kilku dni mam 2 bolesne i mega duże węzły chłonne na szyi a co za tym idzie często wyję w łazience jak nikt nie słyszy i nie widzi - bo się stracham po prostu. Tak bym chciała być zdrowa.
Gizek pojechał na święta do dziadków i siedzi tam od kilku dni - podobno nie chce mu się wracać i ja w to wierzę bo on u dziadków robi co chce. Na osiedlu u nas jest za to pies, którego moje nienawidzą - niestety dopuściłam do sytuacji, że Gizek go pogryzł - po prostu nie zauważyłam, że babka z nim nadchodzi a jak zauważyłam było za późno. Nie mam u swoich psów już takiego poszanowania jak kiedyś, wiedzą mendy, że jestem osłabiona.
Dziś u nas wielkie odnawianie balkonu - farba z poręczy i konstrukcji zabezpieczającej już zupełnie odłazi i wszystko zaczyna rdzewieć, więc korzystając z wolnych dni zapedziłam Maćka i Teścia do roboty - będzie pięknie, bo mama zamówiła mi już zioła a w 3 doniczkach rosną sadzonki pomidorków własnoręcznie z ziarenek wyhodowane.
Cyryl na wiosnę już ogolony, reszta wyczesana furminatorem, wszystko gotowe - czekamy na słońce!
Do lekarza za to idę 13 maja i już się boję co ona powie na te moje wielkie węzły chłonne
