dana.b pisze:Pisz Iwonko. Uwielbiam Twój wątek a tak cicho się zrobiło
Podczytywaczka
Hmm, a ja czasem mam wrażenie, że temat okrzepł i że niewiele osób jeszcze interesują moje koty. Pisałam już tutaj nie raz, że moją przygodę z forami internetowymi zaczęłam na początku 21 wieku od obserwowania bocianich gniazd i uczestniczenia w jednym z polskich for o bocianiej tematyce. Z częścią forumowiczów znałam się osobiście. Podobnie jak tutaj.
Jednak tamto bocianie forum, jak i wiele innych podzieliło się potem na kawałki, i ja trafiłam na nowo powstałe z części wyrzutków z innych bocianich for, gdzie zresztą tkwię do dzisiaj. Natomiast kontakty z tego pierwszego forum pozrywały się, nie wiem sama nawet dlaczego.
Dzisiaj odnalazła mnie na FB zaprzyjaźniona forumowiczka z tego pierwszego forum, która oprócz obserwowania bocianów, pomagała bezdomnym kotom, podobnie jak nie jedna z Was, dziewczyny kochane. Wtedy mnie się jeszcze nawet nie śniło zajmowanie się kotami. Wprawdzie miałam w domu jednego kota, (Piglunię [*]) ale to raczej przez przypadek, bo to jednak psy były stale w moim domu i to prawie od zawsze.
Nie rozmawiałyśmy ze sobą chyba od 2006 roku.
Zasygnalizowałam jej, że stałam się kociarą, i wspomniałam krótko o historii poszukiwania Ogryni.
Dałam link do pierwszego wątku i koleżanka zaczęła go czytać. Sygnalizowała mi na której jest teraz stronie i ja tam zajrzałam.
Bardzo zdziwiła mnie moja reakcja. Wciąż gdy wracam wspomnieniami do czasu poszukiwań, ryczę jak bóbr i wcale mi to nie przechodzi. Te przeżycia tak mocno się zakorzeniły w mojej głowie, że mimo upływu czasu, bo to przecież minął w lutym rok jak Ogrynia jest u mnie, przeżycia są wciąż świeże i lepiej żebym nie wracała do moich wpisów z tamtego okresu. Od razu czuję się tak, jakby ten koszmar trwał. Nie wiem ile jeszcze czasu będę potrzebować, aby móc spokojnie wracać wspomnieniami do czasu poszukiwań.
Zmieniając temat, to wklejam tu zdjęcie mojego nieznośnego Ryszarda, którego ADHD jakoś dziwnie nasila się gdy są upały




