Witajcie Kochani...
Przepraszam, że wczoraj nic nie naskrobałam, ale nawet nie zauważyłam, kiedy zrobiło się bardzo późno, więc uznałam, że napiszę dzisiaj...
Wczoraj rano trochę niepokoju wkradło się w nasze życie...
Zulek wymiotował po czym do godziny 16 nic nie jadł. Widać też było, że nie czuje się dobrze.
Mając na uwadze informację od lekarza, że z czasem częstotliwość podawania sterydu z pewnością się zwiększy, uznałam ok. godz. 14, że podam Zulkowi kolejny zastrzyk - 3 dnień od ostatniego.
Dwie godziny po tym, właśnie ok. 16 zaczął jeść i jego humor znacznie się poprawił.
Przez cały wczorajszy wieczór i dzisiaj od rana ma apetyt cały czas bardzo dobry.
Mimo wszystko momentami widać, że nie czuje się najlepiej, coś go pobolewa... Na szczęście nie trwa to długo...
Zauważyłam też, że troszkę więcej siusia i to mnie też zmartwiło...
Każdego dnia mówię mu, że musimy walczyć, i on i ja z całych sił, żeby wyzdrowiał, żebyśmy mogli być razem, żeby mógł szczęśliwie biegać po dworze...
Teraz już 3 dzień nie wypuszczam go na dwór. Tylko w pierwszy dzień trochę marudził, a teraz jakoś się nie domaga.
Może i dlatego, że pogoda jest okrutna...
Mamy jesień, a nie lato...
Nieustanie jest ponuro, zimno i deszczowo...
W taką pogodę to tylko w domku i pod kocykiem
Evuś, z mężem już wszystko dobrze?
Miłej reszty dnia...
