Ja tracę rachubę co moje, a co nie.
Toć paluszków u rączki mam ino pięć.
A poważnie mówiąc, to jest tak że nie rozgraniczam te moje

, a ten nie mój
Kot w dom, Bóg w dom.
Póki u mnie, to jak mój.
Jak Kaszmir będzie nadal leczył się tak skutecznie jak do tej pory, to to będzie wieczny tymczas.
Kociak jest u mnie już ponad miesiąc, a jak chory na kk był, tak jest, jak oczy się paprały, tak się paprzą.
Dziś jedziemy pod wieczór do weta.
Troszkę nas będzie, bo jedzie połowa trzodki /ja się ze....m z tym transporterem!! Chyba będę nogą popychać przed sobą, tylko jeszcze nie wiem której do tego celu użyć.

Doopsko mnie boli jak tralala.

/
Jedzie Noisik, coby oczko pokazać i zważyć się po tygodniu / się okaże, czy grubsiejszy

/, Kaszmir ze ślepiami i wiecznym katarem, bo leki mam jeszcze na 2 dni, a tu święto za pasem, poprawy zaś nie widać, i jedzie Episia, bo coś ni kicha, ni kaszle, tak czy siak pochrząkuje.
A nieprzytomne buziaki zawsze chętnie przyjmujemy.
