Same atrakcje dzisiaj miałam..
Wróciłam do domu i zastałam poodcinane kable telefoniczne..
Panowie byli, ale wcześniej.. a mnie oczywiście nie było, bo śmiałam iść do pracy..
Półtorej godziny szukałam facetów, potem działającego telefonu a potem dodzwaniałam się do błękitnej linii..
Ale jak widać już wszystko działa..
Panowie w ramach ekspiacji wynieśli mi resztki barku do śmietnika..
Zaniosłam Misia na badania..
Wyniki będą jutro..
Miś u weta był nadspodziewanie grzeczny, chociaż mocno wystraszony..
A w drodze powrotnej dostał strasznego ataku.. cały się trząsł.. ale do tego stopnia, że myślałam, że to atak padaczki..

i jeszcze na dodatek biedaczysko zsioosiał się i cały się w tym wymoczył..
W domu była kąpiel.. a Miś nadal był w szoku i to takim, że nawet zapomniał, że boi się hałasu lecącej wody z prysznica..
Pozwolił się wyprać i potem grzecznie siedział w ręczniczku..
Teraz już jest lepiej, ale nadal siedzi wciśnięty w kąt..
Biedny Miś..
Oby wyniki były dobre..
