
Dzisiaj szczurzyczka Gryzelda odeszła za Tęczowy Most... Miała koty w nosie. Teraz został mi tylko tchórzliwy Żuczek...
Gryzelka wczoraj wieczorem, kiedy to ciągle miała ochotę uciekać z klatki i biec do mnie... (...żegnać się???):
i dzisiaj, około 13-tej (a więc 2 godziny przed odejściem), kiedy miała już straszne problemy oddechowe:
Odeszła na moich rękach. Cieszę się, że trwało to stosunkowo krótko, nie tak jak odchodził Andrew... To była moja najukochańsza szczurzyczka. Żyła najdłużej ze wszystkich moich szczurów, mimo bardzo wątłego zdrowia - 2 lata i 8 miesięcy... Teraz biega w krainie wiecznych łowów i mam nadzieję jest szczęśliwa... Do końca wpatrywała się swoimi czarnymi perełkami we mnie, jakby chciała powiedzieć "żegnaj"
