Przeżyliśmy święta ale nie było różowo. Szylkretce skończyła się rujka ale nie skończyło się sikanie w różnych miejscach. Pierwszego dnia nalała mojej siostrze do plecaka - wszystko musiała prać. Potem nasikała jeszcze na meble i na parkiet. Oby tak jej nie zostało po sterylizacji. To mi wygląda na znczenie i próby dominacji, bo sika najczęściej na ubrania mojej siostry. Rzeczy jej TZ-eta nie rusza. Czarna za to miała świąteczną rujkę ale ona jest grzeczna. Grucha, pomiaukuje, wygina się ale siusiu robi do kuwetki. Mój Zenon zaznajamiał się z dziewczynami i nie było źle. Czarna ukryła się w wersalce, bo to straszny cykor ale kolorowa wcale się nie bała. Zenek chciał się bawić, zaczepiał, latał z myszą ale skończyło się tym, że dostał od kolorowej panny po pysku. Charakterek ma jak jej mamuśka. Właściwie to mogliby razem mieszkać. Zenek wprawdzie warczy i burczy ale zupełnie nie ma w nim agresji.
Była świąteczna inspekcja na wsi. Pcheł ogromne ilości (znajdują martwe w miejscach gdzie koty śpią). Koty zostały ponownie zakropione i chyba nic się nie zrobi tylko trzeba regularnie to powtarzać. Mirek to brudas i lubi się tarzać w piasku:
Dongi tym razem była podobno urocza, miziała się i pakowała ludziom na kolana. I jak tu ją zrozumieć. Kobieta zmienna jest. Jak oglądam fotki to jestem w szoku jak ciemne ma plamy na futrze. To chyba wszystko przez pchły. Podobno futro ma tak gęste, że trudno się dokopać do skóry. Wychodzi już na długie spacery ale się nie oddala. Nie reaguje jednak na wołanie tak jak Mirek ale wraca kiedy chce i miauczy pod drzwiami aby ją wpuścić. Oba koty mało jedzą. Coś mi się wydaje, że populacja myszy na tym terenie jest zagrożona. Myślę, że jej dobrze.
Jak widać fotki niezbyt dobre ale ona nie umie usiedzieć na miejscu i trudno jej zrobić zdjęcie.