A mi coś nie pasi od rana, idę do pracy na cały dzień i już jestem zmęczona , bo rano w domu zadyma. Całe stado spało w domu, Pasio, Mama, moje trzy i ja w jednym obiegu, Brat w saloooonie zamknięty. Wypuszczenie Brata rano to bardzo skomplikowana operacja, bo naprzód ta reszta, sprzątanie kuwet, karmienie, itd., potem wejście moje do Brata, którego też trzeba nakarmić, bo Brat głodny to Brat zły, w międzyczasie pod nieuwagę Brata wypuszczenie z domu moich, potem wypuszczenie Brata, który wraca i poluje w domu na Balbinkę, która już zdążyła wrócić na drugie śniadanie z Thiafeline, potem konflikt na linii Brat-Balbisia i ponowne wyrzucenie Brata z domu, bo rano musi sobie odbić zamknięcie w nocy, potem.....
Potem ja mam dosyć i nadaję się do kasacji. A tu trzeba do pracy w mniej więcej dobrej formie.
Wnioski końcowe z mojego doświadczenia- dwa koty w domu to maksimum, żeby ogarnąć.
No chyba, że ktoś ma hobby "koty", mnóstwo czasu i dużo kasy i dodatkowe ręce do pomocy.
Kocham je oczywiście, ale siebie też staram się kochać, aczkolwiek nie ma już na to czasu
