Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
weatherwax pisze:To już cztery lata! ...
Bisiu [*]
mb pisze:Naprawdę aż trudno uwierzyć, że nie ma jej już tak długo.
kciuk pisze:Troszkę nas nie było na forum,ale serdecznie pozdrawiamy.
Bronia i ja
Przez jakiś czas miałyśmy urwanie głowy,bo całe dnie i noce siedziała u nas taka oto panna,kotka sąsiadów.
Tu ich pierwsze spotkanie.
Bronia była wyraźnie niezainteresowana i tolerowała pannę z odległości wyciągniętej łapki.
Później ruszała do ataku,jak ognista kula
kciuk pisze:Powiem szczerze,że bardzo nas umęczyła ta kotka.
A jeszcze bardziej sytuacja,w jakiej się znalazła.
Balkon sąsiaduje z balkonem mieszkania,które wynajęli młodzi Ukraińcy z 5 letnim dzieckiem.
I ta malutka kotka,przechodziła do nas,czemu absolutnie się nie dziwię. Nawet cieszyłam się,że
Bronia będzie mieć koleżankę,która ją trochę zaktywizuje.
Tolerowała obecność małej,pozwalała jej jeść z miski,nie miała nic przeciwko temu,żeby
korzystała z jej kuwety,ale nade wszystko chciała mieć święty spokój,czego niestety nie miała.
Tamtą nic nie zrażało,ani syki,ani krzyki ani ataki "ognistej kuli"
Jak tylko Bronia ruszała gdzieś tamta za nią,byleby chociaż dotknąć ogonka.
Na początku mogłam ją wziąć na ręce,pogłaskać,ale po tym,jak ze dwa razy podawałam ją sąsiadom
przestała mi ufać i uciekała.
Minęły ze dwa miesiące,kotka podrosła i zdecydowanie wolała nasze mieszkanie i balkon od swojego,
co było na rękę sąsiadce,bo "wszędzie sierść" i "jest niegrzeczna"
Jej syn wyraźnie dokuczał kotce,wsadzał do torebki,chciał wyrzucić przez balkon![]()
i kotka u nas czuła się lepiej,ale jej kocie adhd dawało się ogromnie wszystkim we znaki.
Ile rzeczy mi popsuła,wszędzie było jej pełno,fajdała do doniczek na balkonie...nie miałabym nic na przeciwko,żeby u nas pobyła ale wtedy kiedy chce mogła wrócić do domu,ale..
..zamykali balkon przed nią i np.wyjeżdżali na dwa dni!
Raz, dwa się zdarzyło,ale trzeci raz przelał już czarę.
Prawie,że zrobiłam awanturę,zagradzałam się czym tylko mogłam ( z ich strony żadnej inicjatywy) ale sprytne zwierzątko zawsze znalazło drogę.
Nie miałam sumienia jej wyganiać,bo wiedziałam,że jej tam nie chcą
No i któregoś dnia Ukrainiec wziął kotkę pod pachę i pojechał zawieźć jej do warsztatu,w którym pracuje i podobno spotkał po drodze faceta,który mieszka obok.
Zobaczył kotką i powiedział,że ją weźmie. ^^
Z tego co wiem,ani razu nie pojechali zobaczyć,jak się czuje ta mała,roczna kocinka,czy jest jej tam dobrze i w ogóle.
Ja to bym spać nie mogła i mam tylko nadzieję,że jest jej tam lepiej,niż w domu.
Bronia odetchnęła z ulgą,może wyjść na balkon i już nie rozgląda się nerwowo dookoła.
Jest zdrowa ( odpukać ) ma tylko nierówny uśmiech,bo lekarz pozbawił ją paru ząbków w tym górnego kła.
kciuk pisze:Przepraszam Marysiu o dyskusję na Twoim wątku.
Z mojej strony to jej koniec,dziękuję i pozdrawiam.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 53 gości