Remont kuchni uznano za zakończony.
Odbiór techniczny został zrobiony- trójpers z jamnikiem zrobił co trzeba.
Persy na początku były nieco zestresowane.
Bo zamiast stołu i krzeseł po których wchodziły na parapet (tam jest kocia jadalnia) pojawił się wyższy blat i hokery.
Amelka pokazała ,że hoker w jej życiu nie odgrywa żadnej roli: po prostu wskoczyła na blat z podłogi i
se przeszła po nim na długość, szerokość i grubość ( tzn. wskoczyła na półeczkę i przeszła się (60 cm!) po niej).
Fiońcia posiedziała chwilkę oszołomiona analizując nowy układ mebli.
-Siem zmjenijał...ale ja se poradzem!- oznajmiła moja dzielna starsza córeczka i wskoczyła:
a- na kwetę
b- na hoker z tej kuwety
c- na blat z hokera
I z miną księżniczki z Księżniczkowa podeszła tryumfalnie do miseczek na parapecie.
Leuś jak wiecie jest osiołkiem.
Leuszek stanął przed problemem (znaczy - przed ikeowskim wysokim blatem i hokerami) i rozdzierająco zapłakał:
-Nje wejmdem taaam!!!Nje bendem mug jadać i umrem!!Miauuuuuu!!!!- rozpaczał na podłodze.
Przybiegli Małż z Melonem i zaczęła się żmudna nauka naszego osiołka
-Patrz Leosiu: wskakujesz na kuwetkę...- Leoś włożony na kuwetkę natychmiast przestraszony zeskoczył na podłogę, włożony ponownie usiadł grzecznie na kuwecie...
-...Potem patrz- wskakujesz na to wysokie krzesło ...-i przeniósł Leosia na hokera (a Leoś rozdzierająco zapłakał: było wysoko i jego zdaniem BEZ SENSU!)
Leoś potuptał w miejscu i chyba chciał zeskoczyć, ale został pochwycony przez Małża..
- ...A z krzesełka to już możesz prosto na blat i do michy!- to akurat Leoś pojął w lot!
Podbiegł do michy i natychmiast zaczął uzupełniać deficyty...
- No a też powtórz to sam!- Małż zdjął Leosia z parapetu i postawił na podłodze.
Leoś przełknął resztkę chrupek, rozejrzał się zbolałym wzrokiem po podłodze i zapłakał:
- ja już bełem u chrupów i mje zdejmneli!!! Ja chcem do chruuuupóóóówww...!Małż westchnął.
Wziął Leosia i postawił na kuwecie...
Po jakichś dwóch godzinach ćwiczeń mieli już opanowane to ,że z hokera wskakuje się na blat. Ale połączenie kuweta- hoker nijak nie chciało zakliknąć.
Małż siedział oparty plecami o kuwetę i tłumaczył Leosiowi.
Leoś patrzył na Małża z wysiłkiem (bardzo już senny był...)
I nie wiem czy zakończyłoby się to załamaniem nerwowym Małża , czy zaśnięciem Leosia na stojąco...
Leoś postanowił wziąć sprawę we własne łapy: Odszedł kilka kroczków, wziął rozpęd , odbił się puchatkami od podłogi i...pięknym łukiem wskoczył wprost na hoker!!!
A potem spojrzał na Małża
Ja nje wjem o co Tobje chodzjało , ale mje siem chce jeść i spać i kufetować. Wjenc gdebyś był łaskaff odejmść ode tej kufety to ja bym se zeszd i se kupem zrobjał...I dziarsko zeskoczył na podłogę via hoker.
Małż oszołomiony udostępnił mu kuwetę...

Dzielny Leoś i Fio na porannej kawce w nowej kuchni!

Ameczka też pija kawkę siedząc przepisowo na hokerku!
Edit: Zabers mówi ,że "hooker" pisze się przez jedno "o"...porawiłam:)
Zabers mądry jest i robi piękne parapetniki...pewnie posiada rację...!!
