

Choć mnie do śmiechu raczej nie było

Po południu miałam powtórkę rozrywki - tym razem w banku

Weszłam - o dziwo nie było ludzi. 3 stanowiska, doszłam do środkowego i mówię, o co chodzi. Pani prosi mnie o dowód a ja daję od razu też kartę z tym zdrapanym nieszczęsnym "niczym" zamiast kodu. Pani mówi, że odblokuje mi ta kartę. I że faktycznie tu nic nie widać. Na co pani z okienka obok mówi, żeby jej pokazac - to ona może zobaczy. To patrzy. Patrzy i patrzy - ale niewiele widzi. Zaczyna próbować jak ja wcześniej - na zasadzie trafienia w totka - ale też nie wychodzi. Na to odzywa sie pan z trzeciego stanowiska i mówi, że on ma lupę i jak przyniesie to na pewno coś zobaczymy. Przyniósł. W tym momencie nie wytrzymałam i dostałam takiej głupawki, że w końcu ryczeliśmy ze śmiechu w czwórkę. Jakby ktoś wtedy wszedł do tego oddziału to by chyba uciekł uznając że wariaci tam pracują.
Wprawieni w dobry nastrój postanowiliśmy sprawdzić pozostałe kody z tej ostatniej linijki karty - i po ich zdrapaniu okazało się że wyglądają identycznie - czyli nic na nich nie widać.
Skończyło sie na anulowaniu całej karty i wydaniu mi nowej.
Istny dzień świra. Ale przynajmniej mogę w końcu zrobić przelew.