Kotusie dały mi pospać do 10-tej.
Kaszmir nieco się niecierpliwił i zaczął pogryzać mi palce u stóp. Próbowałam nogi przykrywać, chować, ale jemu myśl o rezygnacji z zabawy nawet nie przemknęła przez główkę.
Wstałam, oporządziłam zwierzyniec i poczłapałam do mięsnego.
Przytachałam im 2,5 kilo mięcha i zaczęłam porcjować. Koty miały żer bez ograniczeń.
Noise i Kaszmir myślałam że pękną, ale jak wreszcie nie mogli, to i tak kroiłam w ich asyście.
Mimo że napełnili brzuchy na maxa, godzinę później przybyli na obiadek.
Kocham jak mają apetyt!
Astuś i Miodzio jedzą najmniej, co widać po ich linii.
Chyba zacznę im podawać coś na apetyt, bo jakieś zabidzone mi się zdają.
Teraz całe kocie towarzystwo śpi błogo.