» Sob sty 09, 2016 17:55
Re: Życie bez Myszoneczka... Szyszunia [*]
Zastanawiam sie ile mozna jeszcze to wszystko wytrzymywać.
Do tej pory nie mogę dojść do siebie po śmierci Myszoneczka, tak bardzo mi go brakuje.
Mam wciąż wrażenie, ze zabrał mi kawał serca, nic nie jest juz takie same jak dawniej.
Teraz Szyszka, ona była taką dobrą ciocią dla innych kotów, lubiła wszystkie, one ją też.
Spała przytulona do nich, myła je.
Nie mogę uwierzyć, ze to wszystko tak szybko sie potoczyło i już jej nie ma.
Wcżoraj odszedł otruty przemily burasek, walczyliśmy o niego przez tydzień i też się nie udało.
Nie wiem czy to wszystko ma w ogóle jakikolwiek sens...
...