Dzień rozpoczęłam od wrzasku że zaraz pozabijam koty !!!!!!
Na dźwiek mojego głosu nie wiadomo skąd Filemon spadł mi całym cięzarem i impetem na brzuch. Wrzasnełam z bólu, ale nie zdążyłam już zamknąć ust bo na twarzy miałam Febe.....
Tak mi obie potencjalne ofiary mordu dały do zrozumienia co sobie z moich gróźb robią.....
Calusieńką noc oba koty urządzały wyścigi formuły 1. Tor był oczywiscie na naszym łóżku. Jedna nitka przebiegała między nami, a druga PO mnie.
Nie było siły zeby zmieniły trasę.
Kiedy spuściłam nogi z kanapy, nie zdążyłam ich wsunąc w kapcie, a juz miałam Filemona na karku a Febe na kolanach kołami do góry. Przyszły odebrać poranną porcje miłosci. Dziś wyjątkowo nachalnie.....
Teraz sobie śpią niewinnie....
Filemonek na hamaczku a Febe w posłanku Franka.
Takie grzeczne koteczki, czega ja się czepiam???