spokojnie Monika, choć wiem, że łatwo się mówi..
ja jak oddawałam Nikę na zabieg i usypiała mi na rękach, to nie wytrzymałam i się rozbeczałam w gabinecie,
doktorstwo patrzyło na Mnie jak na głupią.. wróciłam do domu, nadal ryczałam i czekałam na telefon.. za 2 godz miało być po wszystkim.. minęło 2 godz i 10 min a ja spanikowana czemu nie dzwonią, pewnie coś nie tak.. w końcu zadzwonili, że mogę odebrać psinę..a ja na to drżącym głosem: ale co wszystko się udało? wszystko poszło dobrze?już się obudziła? wet się oczywiście roześmiał jak usłyszał moją panikę i mówi, że tak wszystko ok. Na to ja dziecko pod pachę i dawaj szybko po Nikusię.. a ta zadowolona w kubraczku podchodzi delikatnie do Nas.. ja znów ryk, tym razem ze szczęścia

no.. a po 3 dniach pies już brykał jak by żadnego zabiegu nie było

i po co te Nasze stresy ja się pytam??