kiedy przywiozłam Muszkę wyglada jak tuzin nieszczęść.wyłysiała ,w ranach i strupach ,chudzieńka ,zarzucająca tyłem bida

ważyła jak małe kurcze z 1.40
wylałam nad nią morze łez ,nie sadziłam że ktoś ją adoptuje ,chociaż rozmowy już trwały.
Te rozmowy to był miód na moje serce ,ale ludzie mieli przyjechać ,zobaczyć podjąć decyzję.
Wiedziałam że jeżeli nie oni to Muszka u mnie zostanie .
Ale oni ja pokochali taką jaka była ...a ja ten dzień zapamiętam na zawsze.
Zuza tule was mocno i dziękuję za każdy dzień jaki daliście Muszce.