Siedzę cicho ostatnio bo niewiele mogę pomóc, bardzo jestem zawalona w tym roku kociakami. Ledwo wyadoptowałam trójkę a trafiła do mnie kicia z oczkami w fatalnym stanie. Leczyłam ją i nadal leczę jak swoją - poprawa rewelacyjna - ale koszty też nie małe.
jola.goc pisze:zwłaszcza w obliczu mojej choroby, a raczej braku perspektyw na jej skuteczne leczenie.
Jolu, bardziej niż sprawy kocie martwi mnie pojawiająca się w Twoich wypowiedziach nuta rezygnacji.
Wyjaśniałaś kiedyś jaką chorobę u siebie podejrzewasz ale to chyba nie jest nieuleczalne

Jaki jest powód dla którego uważasz, że nie da się tego świństwa zwalczyć. Czy musiałabyś się poddać leczeniu szpitalnemu? Są przecież specjaliści leczący takie świństwa. Nawet jeśli terminy są odległe warto poszukać takiego i poczekać. Wiem, że z chorymi kotami trudno się przemieszczać ale sama może dałabyś radę wybrać się do jakiegoś mądrego specjalisty na konsultację? Nie można się tak poddawać, choćby małymi krokami trzeba walczyć o poprawę. Co ja Ci będę pisać zdrowie to podstawa. Szkoda, że nie mieszkam bliżej

jestem osobą bardzo energiczną

własnoręcznie bym Cię zawiozła do lekarza
