Zmarznięta wczoraj byłam i zakichana do wieczora. Kaloryfery na full, gorąca kąpiel, i nic. Dalej zimno.
Więc pod kołdrę z absolutnie cudna książką Doroty Sumińskiej "Autobiografia na cztery łapy". Zaczytałam się nieprzytomnie i jakoś nie zauważyła, że po pierwsze jest już po północy, a po drugie, że jakoś pusto w łóżku.
Jak to? To ja mam cztery koty, które karmię, pieszczę, Hiltony im buduję, a tu nikogo do grzania?
Tknęło mnie
Na palcach do salooonu, a tu...
Oczywiście zdjęcie byle jakie, bo na palcach i bez okularów, żeby tej pary nie zbudzić, bo może oni tak pierwszy raz?
Coska z Mićkiem! Boczek w boczek!
A że ja tam sama marznę, to co, to nic

?
Hmm....
Rano pojawiła się w łóżku u mnie Cosia jakaś taka pomieszana i z wypiekami na pysiu. Że niby ona by coś zjadła, albo co....
Potem Micio...Mruczał już od progu i też się wstydził
Tak nie wiedzieli, co mi powiedzieć.
A ja się wreszcie wyspałam!