A dzisiaj od rana problem i nerwy.
Cosia była uprzejma odwiedzić posesję sąsiadki, która uprawia grządki i śladem Balbisi zapolować na jaszczurkę. Sąsiadka ma psa, małego, niegroźnego kundelka, ukochaną suczkę.
Czitka nigdy nie wchodzi na tamten ogród, Balbisia- a owszem, ale na widok pieska wieje co sił w nogach przez płot i hyc do nas. Taka zabawa- ucieknę! Nigdy nie jest agresywna, a pies generalnie goniąc ją macha ogonem. Zaznaczę, że piesek jest wielkości Balbisi.
Cośka natomiast chyba ze strachu nie wskoczyła na płot a przyjęła pod nim postawę obronną w stosunku do psa, sycząc i strosząc się, czyli prawidłowo.
W relacji sąsiadki był to atak z zębami, pazurami i niewiadomoczymjeszcze, i zostałam poinformowana, że psu groziło śmiertelne niebezpieczeństwo, bo jak kot psu wyskoczy na głowę, to wydrapie oczy, itd.
Jestem w stanie zrozumieć zdenerwowanie sąsiadki i troskę o ukochaną sunię, to w końcu mój kot był na jej terytorium, a nie jej pies na moim.
Uslyszałam dodatkowo całą litanię o tym, że czarne koty są dzikie i groźne, i, że gdyby zamiast niej, był tam jej mąż, to by z pewnością kota zatłukł deską.
I że mam robić co chcę z Cosią, ale jeżeli psu się cokolwiek stanie....itd.
I teraz mamy tak: o ile Cosia chce być na ogrodzie, a chce być cały dzień, to z wężęm ogrodowym do polewania Cosi musimy stać przy płocie sąsiadki.
Jak ją oduczyć?
Jeżeli nawet za pieniądze, których nie mam, postawię osiemdziesiąt metrów płotu, to i tak znajdzie drogę na ten ogród przez dach komórki. Po prostu z innej strony. I wtedy wystraszona przez psa nie wskoczy już na naszą posesję i dopiero się może w obronie własnej wydarzyć coś złego.
Stoimy na ogrodzie i myślimy co robić.
Fotnę ten ogród niebawem i pokażę, może ktoś coś wymyśli.
Jest groźnie.
A dodatkowo jesteśmy normalnie pracującymi ludźmi, i poza domem i w domu. Gdy wychodzimy, koty zawsze zostają na pokojach. Gdy jesteśmy- a przeważnie jesteśmy- oznacza to jedynie tyle, że mamy natłok pracy zleceniowo-terminowej, której nie da się wykonać pilnując Cosi w ogrodzie.
A z sąsiadami rozmowy nie ma. To prości ludzie, o silnie rozwiniętym poczuciu własności. Raz przez płot podają ogórki własnego chowu i ciasta, a raz grożą. I tak w kółko.
Dzisiaj się skarżę.
Patrzę na Cosię, śpi teraz sobie w koszyku poobiednio.
Może jednak od początku miałam rację i w innym koszyku, u kogoś innego Cośka powinna teraz sobie śnić....
Jest problem
Strasznie mi źle.
